Czerwone gwiazdy w Czarnych krzyżach...

17 września to dobra okazja, by poruszyć temat związany tylko częściowo z lotnictwem. Dotyczy on książki Czarne krzyże nad Polską napisanej przez Stanisława Skalskiego, która jest pozycją obowiązkową każdego miłośnika polskiego lotnictwa. Wartka, barwnie opisana akcja daje nam pogląd na realne możliwości polskiego lotnictwa w godzinach najwyższej próby. Jednak dziś nie będę skupiał się na maszynach i dokonaniach pilotów, a poruszę inny znacznie bardziej "przyziemny" wątek.



Za Horodenką na tle dużego kompleksu leśnego dojrzeliśmy posuwające się trzy duże czołgi, których znaków nie mogliśmy z daleka rozpoznać. Czoło kolumny stanęło. Wyskoczyliśmy z samochodów zaintrygowani, z duszą na ramieniu. Niemieckie czołgi znaliśmy, własnych nie mieliśmy, do kogo więc mogły należeć owe nieznane typy?(...) -Rosyjskie! -krzyknął ktoś. Rzeczywiście na tle szarobrązowych pancerzy dostrzegliśmy już czerwone gwiazdy. (...) Klapa wozu uniosła się, ukazując postać w hełmie. Żołnierz machną w naszym kierunku. -Idź do niego, Stachu -rzekł do mnie Tadeusz. -Znasz rosyjski, dogadasz się....

Podszedłem do czołgu z pewną nieufnością, ale Rosjanin uśmiechając się zachęcał, bym wskoczył na gąsienicę. (...) Gdy uścisnęliśmy sobie ręce, zapytałem go wprost: -A wy s nami ili protiw nas? Rosjanin uśmiechnął się szeroko i odpowiedział -Da, s wami! W miestie idiom bit' Giermanca! Ta wypowiedź wystarczyła, by nieufność przerodziła się w radość i entuzjazm.




To jeden z najbardziej zastanawiających opisów książki Czarne krzyże nad Polską napisanej przez Stanisława Skalskiego. Wśród licznych i barwnych opisów rzeczywistości polskiego pilota myśliwskiego w kampanii wrześniowej pojawił się jeden "kwiatek", który zapewne zrodził pytania u niejednego czytelnika.

Niestety mimo usilnych starań nie udało mi się odnaleźć jakiegokolwiek wywiadu z generałem czy też artykułu, w którym poruszony zostałby ów fragment. Z opisu jasno wynika, że spotkanie z sowietami miało bardzo przyjacielski charakter, a ich obecność wynika z chęci niesienia pomocy atakowanym przez Niemców słowiańskich braci.

W tym momencie należy uwzględnić w jakich czasach powstawała książka. Pierwsze wydanie Czarnych krzyży nad Polską zostało opublikowane w roku 1957 czyli tuż po gomułkowskiej odwilży. Wcześniejsze 9 lat Skalski spędził w więzieniu, gdzie większość czasu oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci, który po pewnym czasie, bez jego wiedzy został zmieniony na dożywocie. Dlatego też obecności takiego fragmentu we wspomnieniach polskiemu asowi zarzucać nie można.

Nie wiadomo czy wpis dotyczący przyjacielskiego spotkania z sowietami nie został wymyślony przez cenzurę, czy też pod jej wpływem nie był zmodyfikowany. Nie znam kolejnych, post PRL-owskich wydań, jedynej książki Skalskiego i nie wiem czy omawiany fragment został przekształcony czy usunięty (tu zwracam się z prośbą do osób mających styczność z nowymi wydaniami Czarnych krzyży...o opinię w komentarzach). Wciąż jednak, w nawet w stosunkowo współczesnych artykułach, można spotkać się z informacją o miłym przebiegu rozmów polskich pilotów z radzieckimi tankistami.

Blog ten powstał, by poruszać tematy nieporuszane lub prezentować ciekawostki związane z lotnictwem polskim. Dlatego też może wspólnie uda się nam ustalić czy faktycznie doszło do takiego spotkania i czy rzeczywiście przebiegało ono w takiej atmosferze jakiej życzyła sobie cenzura. Zapraszam do komentowania.


Komentarze

  1. Dobre pytanie. Sam wiele razy o tym myślałem

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy pamietacie wspomnienia Tadeusza Rolskiego wydane w latach 70/80, tam z kolei byl obszerny wyklad jak to sobie wyobrazali powojenna role polskiego lotnictwa w oparciu o ZSRS. Czytajac to nawet wtedy mialem poczucie falszu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz