MiG-23 – Pechowy myśliwiec
Dynamiczna sylwetka MiGa-23 przyciąga wzrok. Połączenie mocy z elegancją linii to cechy wielu militarnych projektów powstałych w ZSRR. Odnosi się wrażenie, że w kraju, w którym królowała cenzura, a sztukę pozbawiono głębi artystycznego wyrazu, jedynie projektanci samolotów i okrętów dysponowali możliwością tworzenia przedmiotów pełnych surowego piękna. Samolot MiG-23, otoczony kultem przez wielką grupę fanów, ciągle wzbudza zainteresowanie i podziw, którym nie mogą się poszczycić najnowsze dzieła RSK MiG. A przecież MiG-23 jest myśliwcem, który nie może pretendować do chwały wojennego bohatera. W konfliktach na Bliskim Wschodzie poniósł spektakularne porażki, które mocno nadszarpnęły jego reputację. Mimo szerokiego wykorzystania i uniwersalności zastosowań, zachodni obserwatorzy oceniali samolot jako przestarzały i nieefektywny.
Fot: Andrzej Rogucki
W walkach powietrznych nad doliną Bekaa w latach osiemdziesiątych zestrzelono, według różnych źródeł, od 12 do 36 syryjskich MiGów-23. Dwa libijskie MiGi-23 stały się łatwym celem dla kilku samolotów F-14 Tomcat. W obu konfliktach sowieckie maszyny były zadziwiająco bezbronne i nie zawsze zdolne do zadania ciosów samolotom przeciwnika. Rzeczywistość jest jednak bardziej
skomplikowana. Przyczyn porażki należy szukać bardziej w wyszkoleniu pilotów i
przyjętej taktyce walki, niż w realnej wartości MiGa-23. Przewartościowanie
poglądów nastąpiło po ucieczce syryjskiego pilota na MiG-23ML. Flogger-G zyskał
znaczne uznanie zarówno wśród badających go specjalistów, jak i pilotów.
Izraelscy piloci wydali maszynie pozytywną opinię, doceniając jej prostą w
użyciu awionikę, doskonałą sterowność w locie przy dużych kątach natarcia oraz
wielkość osiąganych przyspieszeń. Upadek muru berlińskiego umożliwił
specjalistom Luftwaffe i USAF dokonanie kompleksowej oceny poradzieckich
samolotów, z której MiG-23 wyszedł obronną ręką. Najlepszą rekomendacją jest
jednak wielkość produkcji, do 1984 r. wyprodukowano ok. 5000 egzemplarzy w
wielu wersjach.
Protoplasta
Pierwszym produkowanym seryjnie
samolotem o zmiennej geometrii skrzydeł był General Dynamics F-111. Reklamowany
jako uniwersalny samolot bojowy zarówno dla lotnictwa lądowego, jak i
morskiego-pokładowego, stanowił połączenie „prędkości myśliwca z udźwigiem
bombowca i zasięgiem samolotu transportowego”. Chwyt marketingowy godny reklamy
proszku do prania miał rozwiać wątpliwości decydentów i odebrać argumenty
przeciwnikom projektu. W istocie chodziło o zmniejszenie nakładów finansowych,
jakie generowała rywalizacja pomiędzy US Navy a US Air Force. Wszystko zaczęło
się 14 czerwca 1960 r. od ogłoszenia przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych
wymagań SOR-183 na taktyczny samolot myśliwsko-bombowy, który miał zastąpić
starzejące się Republic F-105 Thunderchief. Wymagania zakładały:
–
prędkość rzędu 2,5 Ma na dużej wysokości,
–
prędkość rzędu 1,2 Ma na poziomie morza,
– zasięg
powyżej 5560 km,
– ładunek
bojowy złożony z dwóch głowic nuklearnych.
Projekt nazwano w skrócie TFX (akronim
Future Tactical Strike Fighter) i jesienią 1960 r. zamierzano przekazać
przedstawicielom przemysłu lotniczego. Z decyzją nieco zwlekano, ponieważ
władzę w Białym Domu przejmowała nowa ekipa prezydencka. Nowy prezydent J. F.
Kennedy na stanowisko Sekretarza Obrony delegował cywilnego polityka Roberta
McNamarę, dotychczasowego wiceprezesa koncernu Ford Motor Company. McNamara
zaproponował połączenie programów samolotu myśliwsko-bombowego TFX dla sił
powietrznych i myśliwca obrony powietrznej floty FADF (Fleet Air Defense
Fighter) dla lotnictwa marynarki wojennej. Sens takiej fuzji najlepiej oddaje
jego stwierdzenie podczas obserwacji startów i lądowań na lotniskowcu: „Co
dobrego jest w tych wszystkich różnych typach samolotów?”. W związku z tym
ogłoszono konkurs na projekt TFX/FADF, na który wpłynęło sześć propozycji
projektowych (Request For Proposals). Wspólną cechą wszystkich propozycji była
zmienna geometria skrzydeł. W konkursie zwyciężyła oferta zespołu General
Dynamics/Grumman. 22 listopada 1962 r. firma General Dynamics otrzymała
kontrakt na dostawę 23 samolotów dla realizacji fazy badawczo-rozwojowej
RDT&E (Research Development Test and Evaluation). US Air Force przeznaczono
18 samolotów wersji F-111A, natomiast marynarka miała otrzymać pięć egzemplarzy
wersji pokładowej F-111B.
Unifikacja
sprzętu w takiej skali nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, F-111 nie mógł
sprostać tak postawionym wymaganiom, choć jego osiągi były niezwykłe.
Przykładem może być przelot ze wschodniego wybrzeża USA do Paryża przy
wykorzystaniu 2/3 zapasu paliwa. Po długim okresie usuwania wad, związanych z
urywaniem się skrzydeł i usterzenia na skutek procesu zmęczenia materiału,
powstał znakomity samolot szturmowo-bombowy przeznaczony do taktycznych ataków
w każdych warunkach atmosferycznych. Wersja F-111B poniosła natomiast całkowite
fiasko. Zbudowano tylko dziewięć egzemplarzy. Zdaniem specjalistów z Bureau of
Aeronautics US Navy samolot był o wiele za ciężki jak na potrzeby eksploatacji
z pokładu lotniskowca. Do tego doszły problemy z niestabilną pracą sprężarek
silnika TF30-P-1 (pierwszy na świecie silnik dwuprzepływowy z dopalaczem) i
niedostateczną widocznością w czasie startów i lądowań na lotniskowcu.
Niepowodzenie F-111B sprawiło, że światło dzienne ujrzał najlepszy w historii
US Navy samolot przechwytujący Grumman F-14, na początku wyposażony w silniki
TF30-P-1 sprawiające podobne problemy jak w F-111B.
Fot: ccdoh1
Na przykładzie samolotu F-111 można
dostrzec, że nawet państwo dysponujące najnowocześniejszą technologią ponosi
prestiżową porażkę, kiedy stawia konstruktorom nierealistyczne wymagania.
Proces, który doprowadził do powstania samolotów F-111A i F-111B był długi, kosztowny
i zakończył się tylko połowicznym sukcesem. Koszt opracowania wynosił 1 mld
dolarów, co jak na drugą połowę lat sześćdziesiątych było sumą astronomiczną, wyższą
od kosztów budowy Boeinga 747 wprowadzonego nieco później. Projektanci OKB MiG
otrzymali jasno sformułowane warunki taktyczno-techniczne, ich zadanie polegało
na zaprojektowaniu następcy myśliwca frontowego MiG-21 (Fishbed), który miał
dysponować większym udźwigiem, wyższymi osiągami, zasięgiem, siłą ognia oraz
być wyposażony w czujniki, które pozwalałyby uwolnić się od bliskiego
współdziałania z naziemnym centrum kierowania.
Obecnie, kiedy MiG-23 przeszedł do
historii, można stwierdzić, że jego rozwój następował zgodnie z zasadami
postępu technicznego, od wersji prostszych do bardziej skomplikowanych, a wiele
problemów stwierdzonych w początkowym okresie eksploatacji zostało
rozwiązanych. MiG-23MLD (ostatnia wersja myśliwska) okazał się w pełni sprawnym
samolotem myśliwskim lat dziewięćdziesiątych, mogącym sprostać prawie wszystkim
ówczesnym produktom zachodnim i zdolnym do wykonywania nałożonych na niego
zadań na współczesnym polu walki. Porównanie MiGa-23 z F-111 jest trudne, a pod
wieloma względami wręcz niemożliwe, bo poza skrzydłami o zmiennej geometrii
niewiele je łączy. Flogger jest myśliwcem przechwytującym wyposażonym w
awionikę i radar na przeciętnym światowym poziomie, F-111 to crȇme
de la crȇme ówczesnego lotnictwa
wojskowego, samolot wręcz przesycony najnowocześniejszą elektroniką, z możliwością
głębokiej penetracji terytorium wroga na małej wysokości dzięki zastosowaniu
prekursorskiej stacji radiolokacyjnej śledzącej rzeźbę terenu (TFR),
umożliwiającej realizację tzw. misji samotnego wilka (lonely wolf missions).
Duży zasięg F-111 pozwalał na dotarcie z położonych w Tajlandii baz w
najbardziej wysunięte na północ rejony DRW bez uzupełniania paliwa w locie.
Ogromny udźwig (pięciokrotnie przewyższający możliwości myśliwca F-4)
umożliwiał skuteczne atakowanie wielu celów. Doświadczenie nabyte w największych
konfliktach XX w. wskazuje, że gwarancję sukcesu daje proste i skuteczne
uzbrojenie użyte w dużej ilości. Dlatego można przepuszczać, że w pełnoskalowym
konflikcie MiG-23 wykorzystany w ilości kilku tysięcy egzemplarzy, uzyskałby
taktyczną przewagę nad jakościowo lepszymi, lecz stosunkowo nielicznymi
samolotami przeciwnika.
MiG-23 w Polsce
MiGi-23 były w Polsce użytkowane
tylko przez 28. PLM w Słupsku. W latach 1979–1982 dostarczono Siłom Powietrznym
36 egzemplarzy w wersji MF oraz sześć w wersji UB. Dowództwo lotnictwa
zgłaszało znacznie większe potrzeby. Planowano przezbrojenie jeszcze dwóch
pułków myśliwskich, niestety państwo pogrążone w permanentnym kryzysie nie
mogło sobie pozwolić na takie wydatki. MiGi-23MF budowane w Moskiewskiej Wytwórni
Samolotów (MMZ) Znamia Truda z przeznaczeniem dla sojuszników-członków Układu
Warszawskiego kosztowały od 3,6 mln do 6,6 mln $. Dla przykładu w 1980 r. cena
F-16 wynosiła 14 mln $, a izraelskiego Kfira C2 4,5 mln $. W rezultacie
zdecydowano się na zakup starszych i tańszych MiGów-21bis.
Fot: Wacław Hołyś
Piloci ze Słupska stanowili elitę
ówczesnego lotnictwa. Wielu autorów podkreśla bardzo wysoki poziom wyszkolenia
umożliwiający wykorzystanie wszystkich walorów posiadanego sprzętu. Jednostka
była też znana z niezwykłego zgrania i jedności wszystkich pilotów, dowództwa i
personelu technicznego, a relacje budowane na wzajemnym zaufaniu przyczyniały
się do lotniczych sukcesów pułku. Stałym motywem wspomnień pilotów i mechaników
jest przywiązanie i szacunek do posiadanych maszyn. MiG-23MF w rękach pilotów
28. PLM stanowił groźną broń, zdolną do walki z każdym przeciwnikiem. Zakupione
przez Polskę samoloty były także nosicielami bomb jądrowych. Instalację
specjalną zdemontowano w 1989 r., po decyzji radzieckiego rządu o zmniejszeniu
sił jądrowych.
Pierwsze loty w warunkach bojowych
odbyły się podczas dwuetapowych ćwiczeń „Argon-80”. Szkolenie odbywało się w
Wicku Morskim, gdzie za pomocą rakiet R-3s zwalczano cele w postaci bomb świetlnych,
oraz w Astrachaniu, gdzie piloci wykonali po kilka wylotów, odpalając rakiety
powietrze-powietrze do latających celów Ławoczkin Ła-17. Ostre strzelanie do
latających celów ćwiczono na rosyjskich poligonach w 1982, 1984 i 1985 roku. 28.
PLM wykazywał się dużą aktywnością, biorąc udział we wszystkich ćwiczeniach
organizowanych w Polsce i za granicą. W 1981 r. MiGi-23 wzięły udział w
wielkich manewrach Układu Warszawskiego „Sojuz-81” oraz ćwiczeniach „Bizmut-81.
Operując wspólnie z innymi państwami UW, piloci 28. PLM brali udział w
manewrach „Granit-82”, „Sojuz-83”, a w niepodległym kraju działali w
ćwiczeniach „Karat-94”, „Karat-96” i „Szerszeń-96”. W marcu 1993 r. słupscy
piloci dali pierwszy pokaz swoich możliwości delegacji pilotów NATO w pozorowanej
walce powietrznej z MiGami-29 z 1. PLM. We wrześniu 1994 r., w ramach programu
„Partnerstwo dla pokoju”, w Słupsku gościł 493. Dywizjon USAF latający na
samolotach F-15. Piloci wspólnie wykonywali loty, poznając sprzęt partnerów.
Fot: Andrzej Rogucki
W trakcie eksploatacji stracono pięć
samolotów bojowych. Remontowi głównemu poddano 28 samolotów jednoosobowych i
wszystkie szparki. Proces wycofywania rozpoczęto w 1996 r., w większości
wypadków samoloty posiadały resurs godzinowy sięgający kilkuset godzin (w
większości do 500–600 h). Niestety został wyczerpany resurs kalendarzowy,
określony przez producenta na 17 lat. Samoloty dwuosobowe miały nalot w większości
przekraczający 1000 h, a rekordzistą był MiG-23UB o numerze bocznym 831
wyprodukowany 27.03.1982 z nalotem 1633 h. Egzemplarz ten wykonał 2757 lotów i
został skasowany 17.03.1999. Generalnie wszystkie szparki miały największy
nalot, wynoszący średnio ponad 1400 h w ramach 2700 lotów. Maszyny wymagały II
remontu głównego, z którego zrezygnowano, uznając Floggera za samolot przestarzały,
szczególnie w perspektywie nieodległego przystąpienia do NATO. Ostatnie
egzemplarze spisano ze stanu pułku w 1999 r.
Fot: Andrzej Rogucki
Czy postąpiono słusznie? Część
samolotów została skasowana i ustawiona w charakterze celu na poligonie w
Nadarzycach. O dziwo, dotyczyło to najmłodszych egzemplarzy z 24. serii. Część
trafiła do rąk prywatnych, z tego trzy do USA, reszta pozostała w rękach
polskich kolekcjonerów, niektóre pełnią rolę wątpliwych ozdób na stacjach
benzynowych, w prywatnych firmach, ogrodach. W Rędzikowie pozostały trzy
szparki sprawne i z resursem. Lotnictwo w latach dziewięćdziesiątych przeżywało
poważny kryzys, mnożenie ilości użytkowanych typów nie leżało w interesie
dowództwa lotnictwa, dlatego pozbyto się całego typu, nie oglądając się na
możliwość przedłużenia resursu. Napięte stosunki z Rosją i problemy związane z
zapewnieniem części zamiennych i remontów dopełniały reszty.
Wypadki i katastrofy
Dobra opinia jaką szczycił się 28.
PLM wiązała się z dużą intensywnością szkolenia i eksploatacji samolotów, które
działały nieraz w skrajnych warunkach pogodowych i ekstremalnych parametrach
lotu. Intensywność lotów pociągnęła za sobą zwiększoną ilość nadzwyczajnych wydarzeń
i związaną z nimi utratę pilotów i sprzętu.
Pierwszy egzemplarz MiGa-23MF o numerze
140 utracono 25.05.1981. Pilot kpt. Ryszard Drzymała, podchodząc do lądowania,
w ostatnim momencie przed przyziemieniem, wypuścił podwozie, które niezablokowane
w zamkach złożyło się w momencie zetknięcia się z powierzchnią pasa startowego,
ulegając złamaniu. Pilot wypuścił spadochron hamujący i szorując brzuchem po
pasie wytracił prędkość. Samolot został poważnie uszkodzony, w związku z czym
zrezygnowano z jego remontu i w dniu 26.04.1985 przekazano do COSSTWL w
Oleśnicy. W roku 2003 maszyna stała się eksponatem na lotnisku w Radomiu razem
z pozostałymi samolotami, które po rozwiązaniu ośrodka w Oleśnicy pozostały w
charakterze pomników.
Fot: Wacław Hołyś
Drugim utraconym samolotem była
maszyna o numerze 145. Tuż po zmroku w dniu 05.05.1984 samolot pilotowany przez
płk. Zbigniewa Kopacza wystartował do przechwycenia celu powietrznego (bomby
świetlnej imitującej wrogi samolot) na poligonie Wicko Morskie. Po osiągnięciu
pułapu 7000 m pilot zameldował o wejściu w strefę poligonu, po czym wykrył cel
i odpalił w jego kierunku rakietę R 13. W sześć sekund później nastąpiło
samoczynne wyłączenie silnika. Pilot kilkakrotnie próbował uruchomić silnik,
niestety bez powodzenia. Po poinformowaniu kierownika lotów, na wysokości 900 m
opuścił niesterowną maszynę. Samolot rozbił się 13 km od Słupska w m. Sycewice,
ulegając całkowitemu zniszczeniu.
Drugiego lipca 1984 r. por. Ryszard
Gadawski podczas lotu odczuł lekki wstrząs, po czym doszło do urwania części
lewego statecznika poziomego. Maszyna zachowała sterowność i udało się ją
bezpiecznie posadzić na ziemi.
W roku 1985 doszło do czterech
sytuacji związanych z uszkodzeniem sprzętu. Pierwsze wydarzenie miało miejsce 7
marca. Podczas dobiegu nie otworzył się spadochron hamujący. Samolot wytoczył
się 20 m poza drogę startową. W czasie przeglądu nie stwierdzono uszkodzeń i
samolot wrócił do lotów. Kilka dni później podczas lotów dzienno-nocnych
samolot na wysokości 600 m zderzył się ze stadem ptaków. Piloci (Marian
Krzemiński i Zenon Wolski) odczuli wstrząs i szybko rozpoczęli manewr
podchodzenia do lądowania, które zakończyło się sukcesem. Po przeglądzie
stwierdzono uszkodzenie trzech łopatek sprężarki i tunelu wlotowego.
Następny przypadek uszkodzenia
silnika miał miejsce 24 października, jego powodem była wada fabryczna jednostki
napędowej. W samolocie pilotowanym przez por. Ireneusza Kocałę doszło do
urwania łopatki sprężarki, lot zakończył się szczęśliwym lądowaniem. Następnego
MiG-a utracono w wyniku katastrofy, w której niestety zginął pilot por.
Zbigniew Krupa. Pilot wystartował na przechwycenie celu imitowanego przez
drugiego MiGa-23 lecącego na wysokości 6000 m. O godz. 14.16 pilot zameldował o
przechwyceniu celu na wysokości 1150 m, po czym wykonał energiczny wywrót przez
lewe skrzydło, wprowadzając samolot w nurkowanie. Na wysokości 700 m pilot
zorientował się w sytuacji i gwałtownie próbował wyprowadzić samolot z lotu
nurkowego. Duża prędkość (ok. 1100 km/h) nie pozwoliła na doprowadzenie do lotu
poziomego, samolot uderzył w ziemię w miejscowości Koczała, grzebiąc w swoich
szczątkach pilota.
Druga katastrofa ze skutkiem
śmiertelnym miała miejsce 14 lipca 1988 r. Doszło do niej podczas lotu maszyny
o numerze 150 pilotowanej przez por. Krzysztofa Owczarka w trudnych warunkach
atmosferycznych. Lot do strefy odbywał się bez zakłóceń, a pilot zameldował o
przechwyceniu w chmurach. Skrzydła były ustawione pod kątem 16 stopni, a
porucznik Owczarek, wykonując nieodpowiednie manewry, doprowadził do
przekroczenia prędkości krytycznej dla tej konfiguracji samolotu. Pilot w
niesterownej maszynie utracił orientację przestrzenną i uderzył w ziemię, nie
podejmując próby katapultowania.
W tym samym roku doszło do jeszcze
jednej utraty MiG-a. Podczas lotu pary: ppłk Waldemar Piegza, por. Wiesław
Radzewicz nastąpiła awaria agregatów systemu paliwowego. Porucznik Radzewicz
poinformował ppłk. Piegzę, że widzi czarny dym wydobywający z dyszy silnika i w
chwilę później na pokładzie samolotu wybuchł pożar. Samolot utracił sterowność,
a pilot podjął natychmiastową decyzję o opuszczeniu maszyny, która spadła na
tereny niezamieszkane.
Kilkunastoletni bilans zamyka się
utratą dwóch pilotów i pięciu samolotów. Biorąc pod uwagę, że dwie katastrofy i
jedna awaria lotnicza wydarzyły się na skutek błędów pilotów, MiGa-23MF należy
uznać za maszynę stosunkowo niezawodną, pod tym względem porównywalną z
samolotami zachodnimi trzeciej generacji. Dwa wypadki śmiertelne mieszczą się w
rozkładzie statystycznym.
Za trzy czwarte wszystkich wypadków
lotniczych odpowiada błąd człowieka. Udział tego czynnika mimo ogólnego postępu
pozostaje niezmienny. Wielu fachowców pomyłkę człowieka określa jako ostatnią
niepokonaną jeszcze przeszkodą w rozwoju awiacji.
MiG kontra MiG
MiG-23MF w stosunku do prostych „ołówków”
projektowanych wcześniej przez OKB MiG, pod względem koncepcji aerodynamicznej
stanowił nową jakość, nieco gorzej było jednak z awioniką. W Polsce programowo
lekceważy się dokonania rosyjskich konstruktorów lotniczych, zarzucając im
wtórność, kradzież myśli technicznej itd. Tymczasem aerodynamika rosyjska rozwija
się nieprzerwanie od czasów Żukowskiego, niezależnie od politycznych zwrotów i
rewolucji, nawet w więziennych biurach projektowych. Konstrukcja skrzydeł
MiGa-23 jest logiczną konsekwencją wyczerpania możliwości układu delta
stosowanego w MiGu-21. W przypadku myśliwca frontowego nowej generacji nastąpił
skokowy wzrost wymagań związany z doświadczeniami wojny wietnamskiej oraz
burzliwym rozwojem nowoczesnych technologii. Skrzydła o zmiennej geometrii były
wówczas przejawem pewnej mody, w ostatnich wersjach zastosowano połączenie
napływów z ruchomym skrzydłem i było to bardzo efektywne rozwiązanie.
Nowoczesna aerodynamika wsparta lepszym uzbrojeniem sprawiła, że wartość bojowa
samolotu MiG-23MF jest znacznie wyższa od MiGa-21bis. Jednak należy pamiętać, że
MF był wersją specjalnie przygotowaną dla sojuszników z UW i był w stosunku do
wersji ML i MLD znacznie uproszczony.
Fot: Wacław Hołyś
Płatowiec
Floggera opiera się na konstrukcji modułowej z integralnymi zbiornikami niewymagającymi
obsługi, napełnianymi przez scentralizowany ciśnieniowy system tankowania.
Fishbed był wyposażony w gumowe zbiorniki, tankowane z pistoletu.
Silnik Tumański R-29 charakteryzuje
się rozbudowaną automatyką, niezawodnością i elastycznością podczas lotu. Jego
ciąg wynosi 12 500 kG, przy masie paliwa wynoszącej dwie tony, stosunek
masy samolotu do ciągu wynosi 1:1. Silnik Tumański R-25 z automatyką
ograniczoną do minimum, zapowietrzającymi się pompami paliwa, wymagał wymiany
oleju co 21–25 godzin ze względu na opiłkowanie pędni, zdarzały się przypadki
przepalenia ścian komór spalania.
Stacja radiolokacyjna MiGa-23MF,
czyli doplerowski radar impulsowy S-23D-III (Saphir-23M, w kodzie NATO „High
Lark”), posiada wg opinii praktyków zasięg obserwacji do 75 km, możliwość
przechwycenia celów na tle ziemi i z przedniej półsfery (zjawisko doplera),
odległość przechwycenia nawet do 50 km. Termonamiernik Tp-23 umożliwiał pasywne
śledzenie przeciwnika z odległości do 40 km. MiG-21bis posiadał radar RP-22 (w
kodzie NATO „Jay Bird”) o zasięgu obserwacji 40 km i przechwycenia 25 km
jedynie z tylnej półsfery. Nie miał też termonamiernika.
Fot: Andrzej Rogucki
Uzbrojenie MiGa-23MF stanowi
dwulufowe działko Gsz-23 w wygodnej dla obsługi lawecie opuszczanej na linkach.
W MiGu-21 zastosowano starszą wersję, mniej wygodną dla personelu naziemnego.
Rakiety Floggera to przede wszystkim R-23 (AA-7 Apex) w wersjach t – na
podczerwień i r – naprowadzana drogą radiową o zasięgu ok 25 km; rakiety R-13
(AA-2 Atol) o zasięgu ok. 15 km lub nowocześniejsze rakiety bliskiego boju R-60
(AA-8 Aphid), obydwie wersje naprowadzane na podczerwień. Oprócz rakiet
kierowanych samolot zabierał 96 szt. niekierowanych S-5h lub 1600 kg bomb. Na
podwieszeniach zewnętrznych można było umieścić trzy zbiorniki paliwa po 800 litrów
paliwa, co daje łączną masę 4000 kg.
MiG-21 ze względu na słaby radar
RP-22 mógł przenosić rakiety krótkiego zasięgu R-3R, R-13M i R-60, a wagomiar
przenoszonego uzbrojenia wynosił 1000 kg. Dodatkowo można było zainstalować
podwieszany zbiornik podkadłubowy na 800 l paliwa. Samolot nie mógł lądować z
pełnym uzbrojeniem, ponieważ takie przyziemienie traktowano jako lądowanie z
przeciążeniem, a ilość tego typu lądowań była ściśle ograniczona.
Wyposażenie MiGa-23 stanowią:
urządzenie ostrzegawcze Syrena-3M, identyfikator IFF Chrom-Nikiel, radiostacja
UKF R-832M, urządzenie aktywnej odpowiedzi SOD-57M; na wyposażenie nawigacyjne
składały się następujące urządzenia: automatyczny radiokompas ARK-15M,
radiowysokościomierz RW-4, odbiornik znaczników MRP-56P oraz radiotechniczny
system bliskiej nawigacji i lądowania RSBN-6S; w skład wyposażenia
obserwacyjno-celowniczego wchodzą: stacja radiolokacyjna RP-23D, celownik
optyczny ASP-23D oraz termonamiernik TP-23 i dodatkowo wyświetlacz HUD oraz
trójkanałowy autopilot SAU-23A (sistiema awtomaticzeskowo uprawlenija), system
nawigacji Poliot 1L-23 oraz system Lazur-SMA służący do komendowego
naprowadzania samolotu na cel, współpracujący z naziemnym systemem Wozduch-1.
Trójkanałowy autopilot umożliwia automatyczny powrót na zaprogramowane lotnisko
i zbudowanie manewru do lądowania, oprócz tego stabilizację i doprowadzenie do
lotu poziomego lub prostoliniowego, podobnie jak w MiGu-21bis.
Fot: Wacław Hołyś
Awionika MiGa-21 była nieco uboższa.
Podstawowym systemem nawigacji był bezwładnościowy system KSI (kursowaja
sistiema indykacji), którego głównym elementem jest stabilizowana żyroskopem
platforma bezwładnościowa GA-2M, na której przyspieszeniomierze obliczały
kierunek przyspieszeń działających na samolot, jego prędkość oraz przemieszczenia.
Wartości te są obliczane w stosunku do danych wprowadzonych przed lotem
służących za punkt odniesienia. Układ KSI służy do przedstawienia pilotowi
kursu samolotu, kątów położenia, kątów lądowania i namiarów radiolatarni, w tym
zakresie otrzymuje on sygnały od radiokompasu ARK. Autopilot AP-155 jest zubożoną wersją systemu SAU-155
tworzoną z myślą o MiGu-25. Po udanej instalacji w wersji „R”, stosowano go we
wszystkich następnych odmianach samolotu. AP-155 pracuje w dwóch podstawowych reżimach:
stabilizacja i doprowadzenie do lotu horyzontalnego. Pierwsza funkcja zapewnia
utrzymanie zadanych kątów, kursu i barometrycznej wysokości lotu, druga służy
doprowadzeniu do lotu prostoliniowego lub poziomego z dowolnego położenia w
przestrzeni i jest wykorzystywane w dwóch przypadkach: po utracie orientacji
przestrzennej i do lotów po trasie. W obu przypadkach wymaga to użycia
odpowiedniego przycisku na pulpicie AP (korekcję ustawień można było wykonać po
odłączeniu AP przyciskiem na drążku sterowym). KSI i AP-155 to dwa odmienne
systemy. KSI współpracuje z autopilotem, lecz jego możliwości są ograniczone z
powodu braku komputera pokładowego, którego zadaniem jest sprzęgnięcie
radiolokatora, nawigacji i autopilota w jeden wielki system sterowania
nawigacją i uzbrojeniem. Ogólnie MiG-21bis był bardziej zwrotny, dysponował
dużym przyspieszeniem, zaś MiG-23MF miał większą prędkość maksymalną, pułap i
duży zasięg (długotrwałość lotu z podwieszanymi zbiornikami wynosiła cztery
godziny).
MiG-23 w walce
Ważnym polem bitwy „zimnej wojny”
były media. Informacja sączona przez propagandowe filtry traciła jakiekolwiek
znaczenie, stając się wojenną agitką. Dziś można powiedzieć, że obie strony
stosowały manipulacje informacyjne, choć trzeba przyznać, że z różnym skutkiem.
Analiza konfliktów zbrojnych z tego okresu często rozbija się o propagandowy
mur pieczołowicie wznoszony przez polityczne bloki. MiG-23, jako podstawowy
myśliwiec tych zmagań, jest otoczony aurą niedopowiedzeń, ogólnikowych frazesów
bądź kłamstw, które często uniemożliwiają obiektywną ocenę jego skuteczności w
lokalnych konfliktach tamtych czasów.
Fot: aereimilitari.org
Chrzest bojowy MiGa-23 odbył się w
1982 r. podczas inwazji Izraela na Liban (Pokój Galilei). Powietrzne zmagania w
dolinie Bekaa w opinii źródeł izraelskich zakończyły się totalną klęską i
kompromitacją syryjskiej OPL. Syria straciła 64 samoloty w ciągu zaledwie dwóch
dni 09–10.07.1982), a 87 przez cały lipiec, w tym 36 MiGów-23. Straty Izraela
to jeden uszkodzony F-15 lub wg innych danych jeden śmigłowiec i po jednym
RF-4E i A-4. Rosyjski historyk Władimir Iljin napisał, że Syryjczycy stracili
tylko sześć MiGów-23MF, cztery MiGi-23MS i kilka MiGów-23BN. Ogólnie zdaniem
Iljina w latach 1982/1985 Syria straciła 11–13 samolotów MiG-23 w różnych
wersjach, jednocześnie syryjskie siły powietrzne zestrzeliły 12 samolotów
wroga, w tym pięć F-16 i trzy F-15.
Omijając propagandowe mielizny,
skoncentrujemy się na tekście, który wyjaśnia wiele okoliczności porażki
lotnictwa syryjskiego w dolinie Bekaa. Autorami opracowania są dwaj radzieccy
wyżsi oficerowie: płk Piotr Moisiejenko, naczelnik katedry taktyki i uzbrojenia
wojsk radiotechnicznych Akademii Wojskowej Powietrzno-Kosmicznej Obrony oraz
gen. Walenty Tarasow, docent tej samej uczelni. Opracowanie zatytułowano Operacja „Pokój Galilei”.
Dwa główne centra dowództwa OP
znajdowały się w Damaszku (10 radiolokacyjnych posterunków południowego okręgu)
i w Chomsie (również 10 posterunków). Odległość pomiędzy posterunkami wynosiła
od 80 do 200 km. Ugrupowanie radiotechnicznych wojsk Syrii w czerwcu 1982 r.
miało na uzbrojeniu 100 stacji radiolokacyjnych produkcji radzieckiej z lat
1950–1960. Używano stacji: P-35, P-37, P-14, P-14F, P-12, P-15 i radiowysokościomierzy:
PRW-11, PRW-13. W 1982 r. do obrony przeciwlotniczej Damaszku dostarczono
kolejny sprzęt: RŁS P-40, P-19 i radiowysokościomierz PRW-16.
Fot: brewbooks
Uderzeniowe lotnictwo Izraela miało
na uzbrojeniu rakiety przeciwradiolokacyjne Shrike i Standard. Dla stworzenia
złożonego systemu zakłócającego Izrael wykorzystywał specjalne samoloty
zakłócania radioelektronicznego typu Boeing 707 Arawa, zdolne do emisji
zakłóceń szumowych oraz wielokrotnych zakłóceń impulsowych w pasmach
centymetrowych, decymetrowych i metrowych. Moc impulsu zakłócającego wynosiła
30/40 MW, a w reżimie celowniczym 300–400 MW. Lotnictwo taktyczne posiadało
nadajniki o mocy 200/300 W i możliwości emisji zakłóceń o sile 3/5 MW, 30/50 MW
w reżimie celowniczym. Atak rozpoczął się od emisji zakłóceń szumowych dużej
mocy, następną fazą było użycie zakłóceń mylących oraz imitatorów celów w
postaci samolotów bezpilotowych, pasków folii i przelotów grup Mirage III.
Pierwsza linia syryjskich posterunków radiolokacyjnych została zakłócona w
75–90% w pasmach centymetrowych i decymetrowych oraz 50–75% w paśmie metrowym.
Stacje w głębi kraju zakłócono w 40–60%. W rezultacie zawiadomienie lotnictwa
było możliwe tylko w trybie niezautomatyzowanym, błąd wskazania celu wynosił 6–10
km, a opóźnienie wynosiło nawet 6–8 min. To samo dotyczyło obrony
przeciwlotniczej i zestawów S-75, S-125, KUB. Syria posiadała system
automatycznego naprowadzania Wozduch-1, pozwalający naprowadzać jednocześnie do
24 myśliwców. Jednak dwa górskie grzbiety ciągnące się przez Liban skutecznie
ograniczały możliwości systemu. Minimalna wysokość wykrywania celów na terenie
Libanu wynosiła przy granicy w okręgach nadmorskich 500 m, na terenie Libanu 2000
m, w dolinie Bekaa osiągnięto w poszczególnych sektorach 200–500 m. Wszystkie
syryjskie stacje, wyrzutnie rakietowe i zestawy artyleryjskie były mobilne, ale
mimo to nie zmieniały swoich pozycji, nawet pod naciskiem doradców rosyjskich,
którzy nakazywali częste zmiany pozycji. Dzięki temu ataki izraelskie były
bardzo skuteczne. Bez strat zniszczono kilkanaście baterii KUB-ów.
Opracowanie rosyjskich ekspertów
potwierdza bezwzględną przewagę lotnictwa izraelskiego osiągniętą dzięki
wykorzystaniu nowoczesnych środków walki elektronicznej. IDF dysponowały dwukrotną
przewagą liczebną, a użyte F-16A i F-15 górowały jakościowo nad MiG-ami 21 i
23. Wszystkie dane wskazują więc, że porażka wojsk syryjskich jest poza
dyskusją, jednak trudno się zgodzić z tak wielką dysproporcją strat. W jednym
wypadku informacje o zestrzeleniach pokrywają się – wg danych producenta F-15
firmy McDonnel Douglas. W latach 1979–1982 samoloty F-15 zestrzeliły 56,5
syryjskich MiG-ów, co odpowiada źródłom syryjskim. Koncern General Dynamics
przedstawił podobną informację, w której podaje 45 zestrzeleń, na co brakuje
potwierdzenia. Polityka informacyjna armii izraelskiej jest, delikatnie mówiąc,
mało przejrzysta, dlatego opieranie się na oficjalnych komunikatach oraz często
nieobiektywnych informacjach producenta wypacza rzeczywistość wojennych zmagań.
Fot: Rob Schleiffert
Agencja TASS, próbując ocalić
wizerunek radzieckiego przemysłu lotniczego, 15 sierpnia wydała oświadczenie:
„W czasie działań zbrojnych nad doliną Bekaa syryjskie siły zbrojne zniszczyły
70 izraelskich samolotów, w tym także najnowszych typów”. Nieudolne i spóźnione
wysiłki radzieckiej propagandy nie zostały zauważone nawet w krajach bloku wschodniego,
natomiast izraelsko-amerykańska ofensywa propagandowa przyniosła wymierne
skutki. Z zakupu MiGów-23 zrezygnowały Peru, Argentyna i Finlandia, a maszynie
F-16A zdecydowanie na wyrost urobiono przydomek „pogromcy MiG-ów”. Liczący się
zachodni specjaliści niejednokrotnie poddawali w wątpliwość dane izraelskie. Na
przykład prezydent Waszyngtońskiego Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego G.
Chorba, który na polecenie rządu amerykańskiego odwiedził Izrael zaraz po
zakończeniu działań wojennych w Libanie, przyznał, że odmówiono mu
jakichkolwiek konkretnych materiałów na temat użycia w działaniach bojowych
„nowych wzorów amerykańskiego sprzętu”. Problemy wojsk arabskich z obsługą i
wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu są znane i chyba dosyć dobrze
zdiagnozowane. Przyczyny porażki wynikały więc z braku znajomości nowoczesnych
zasad użycia wojsk radiotechnicznych, ale też z braku współdziałania wszystkich
rodzajów wojsk oraz, co tu owijać w bawełnę, ze „wschodniego bałaganu”. Pole
radiolokacyjne nie było w stanie „wytrzymać uderzenia” tak wysokiego poziomu i
gęstości widmowych zakłóceń, czego rezultatem było zakłócenie i zniszczenie
sieci radiolokacyjnego rozpoznania. Dodatkowo zawiodło maskowanie sprzętu, brak
mobilności, brak fałszywych celów i zapasowych posterunków oraz niski poziom
automatyzacji systemu OP.
W konfliktach lokalnych MiG-23
walczył ze zmiennym powodzeniem. W czasie wojny iracko-irańskiej MiGi-23MF/MS
walczyły z irańskimi F-4 i F-14 w pierwszym okresie wojny, ponosząc straty w
ilości ośmiu samolotów przy potwierdzonych ośmiu zestrzeleniach. W drugiej
połowie wojny powietrzne siły Iraku, wyposażone w MiGi-23ML, zestrzeliły siedem
samolotów, w tym dwa F-14, tracąc dwie maszyny (dane irackie). Według
amerykańskiego badacza T. Coopera irańskie F-14 spowodowały wyjątkowo ciężkie
straty wśród irackich MiGów-23S, zestrzeliwując 58 samolotów ku rozczarowaniu
irackich sił powietrznych, które traktowały MiGi-23 jako bicz na F-14, a 20 MiGów-23S,
zdaniem Coopera, padło łupem F-4. Jednak w pierwszym przypadku potwierdzono
zestrzelenie 15 maszyn, w drugim 16.
Konflikty graniczne pomiędzy
wojskami kubańskimi, a South African Air Force w czasie wojny domowej w Angoli,
wykazały przewagę MiGa-23ML nad Mirage F1CZ. Kubańczycy twierdzą, że odnieśli
sześć zwycięstw powietrznych, w tym jedno zestrzelenie i pięć uszkodzeń.
Libijskie MiGi-23 łatwo uległy
Tomcatom z lotniskowca USS „John F. Kennedy” nad zatoką Wielka Syrta. Zdarzenie
miało znamiona prowokacji i być może niepotrzebnie doszło do otwarcia ognia. Libijczycy,
nie wiadomo dlaczego, lubili prowokować tego rodzaju sytuacje, być może licząc
na potępienie przez światową opinię „amerykańskiego imperializmu”.
Zaawansowane technicznie amerykańskie
myśliwce F-14 i F-15 były dla MiG-ów MS/MF zbyt wymagającymi przeciwnikami, ale
samoloty starszej generacji, jak Mirage, Phantom czy Kfir były równorzędne lub
gorsze, natomiast pojedynek F-16 kontra MiG-23ML/MLD to temat na oddzielny
artykuł.
Skrzydła
Samoloty turbinowe mają na ogół
dobre własności lotne w pewnych ściśle określonych fazach lotu, jednak zmiana
warunków często powoduje ich drastyczne pogorszenie. Duża prędkość maksymalna
nie idzie w parze z niską prędkością lądowania. W latach sześćdziesiątych
rozwiązaniem tego problemu była zmienna geometria skrzydeł i związanych z nią
charakterystyk aerodynamicznych podczas lotu, co niezbyt trafnie nazwano zmianą
kąta natarcia skrzydeł. Podczas lotów poddźwiękowych skrzydło jest w skrajnym
przednim położeniu (skrzydło wyprostowane). Taka konstrukcja zapewnia duży
promień działania oraz skrócony start i lądowanie. Przy maksymalnym skosie
skrzydła samolot stawia mały opór, a poziom obciążeń od podmuchów w lotach
naddźwiękowych na bardzo małych wysokościach jest niski. Kąty skosu skrzydeł o
zmiennej geometrii mogą być różne. W amerykańskim samolocie pokładowym F-14
Tomcat firmy Grumman minimalny kąt skosu skrzydeł wynosi 20 stopni, a
maksymalny 75; w wielozadaniowym Tornado kąty skosu wynoszą 25 i 67 stopni; w F-111A
– 20 i 72,5 stopnia; a w radzieckim MiGu-23 – 16 i 72 stopnie. Krawędź natarcia
MiGa-23 jest wyposażona w czterosekcyjne odchylane klapy przednie, a klapy
tylne rozmieszczone są na całej długości rozmieszczone są na całej długości
krawędzi spłuwu. Zastosowano także kombinowany system poprzecznego sterowania
samolotem, mianowicie różnicowo wychylany stabilizator i przerywacze na
skrzydłach. Podczas startu i lądowania, lotu z prędkością przelotową i
patrolowania wykorzystywany jest minimalny kąt skosu skrzydeł wynoszący 16
stopni. W czasie manewrowania i w walce powietrznej skrzydło jest ustawiane na
kąt 45 stopni. W tych warunkach utrzymuje się duży współczynnik siły nośnej, wysoką
doskonałość aerodynamiczną oraz dopuszcza się znaczne przeciążenia. W czasie
lotu z prędkością naddźwiękową, w tym również na małych wysokościach, skrzydło
ustawiane jest na maksymalny kąt skosu, czyli 72 stopnie. Zakres dozwolonych prędkości
dla poszczególnych położeń skrzydeł jest jednakowy dla wszystkich wersji i
przedstawia się następująco:
– 16
stopni Vp: 400–800 km/h max Ma=0,8;
– 45
stopni Vp: 450–1100 km/h max Ma=2,35;
– 72
stopnie Vp: 500–1400 km/h max Ma=2,35.
Fot: Wacław Hołyś
Ze względu na wytrzymałość skrzydeł w
położeniu 16 stopni maksymalny kąt natarcia ograniczono do 20 stopni, a
przeciążenie do 4,5 g. Dopiero zmiany wprowadzone w wersji ML (skrzydła
trzeciej serii) zwiększyły ten limit do 6 g. Podczas lotu ze skosem skrzydeł
wynoszącym 45 stopni dopuszczalne przeciążenie wynosi 8 g. Prędkość maksymalną
można było osiągnąć już przy skosie 45 stopni (instrukcja dla wersji ML podaje prędkość
maksymalną na poziomie Ma=2,6), lecz mogło to powodować problemy związane z
barierą cieplną oraz zmniejszoną statecznością. Skrzydła są przestawiane hydraulicznie, a czas przestawienia od kąta
minimalnego do maksymalnego wynosi 20 s. Podstawowe wady takich konstrukcji to
znaczne podwyższenie ciężaru własnego samolotu, a także wysoki stopień
komplikacji mechanizmów zmiany skosu. Za pierwszy samolot o zmiennej geometrii skrzydeł
uważa się prototypowego Messerschmitta P.1101, opracowanego na przełomie lat
1944 i 1945, który nie był jednak nigdy oblatany. Jego skrzydła mogły być
regulowane na ziemi w zakresie od 35 do 45 stopni. Po zakończeniu wojny samolot
przejęli Amerykanie, i wzorując się na niemieckiej konstrukcji, zbudowali
eksperymentalny Bell X-5, oblatany 20 czerwca 1951 r., ze skosem skrzydeł
zmiennym w czasie lotu. Firma Grumman w oparciu o doświadczenie nabyte podczas
badań nad X-5, w 1952 r. opracowała projekt XF-10F Jaguar, który ze względu na
mizerne osiągi nigdy nie wszedł do produkcji. Wysoką skuteczność skrzydeł o
zmiennym skosie zademonstrowała dopiero firma General Dynamics, realizując
program TFX, z którego narodził się F-111A.
Podsumowanie
1. Totalna
krytyka, której poddano MiGa-23 z powodu porażek w konfliktach na Bliskim
Wschodzie sprawiła, że może on pretendować do roli najbardziej niedocenionego
współczesnego samolotu myśliwskiego.
2. Na
przykładzie F-111 można stwierdzić, jak kosztowne i technicznie skomplikowane
jest wdrożenie zaawansowanego samolotu o zmiennej geometrii skrzydeł. Choć
MiG-23 był konstrukcją znacznie prostszą, również trapiły go błędy
konstrukcyjne oraz „choroby wieku dziecięcego”, skutecznie usunięte dopiero w późniejszych
wersjach.
3. Skuteczność
na współczesnym polu walki jest wynikiem współdziałania rodzajów broni wielu
służb i profesjonalnego dowodzenia. Porażki arabskich MiGów-23 wynikały z braku
współdziałania pomiędzy wojskami radiotechnicznymi i jednostkami lotniczymi
wchodzącymi w skład OPL kraju. Szwankowały również taktyka i indywidualne
wyszkolenie pilotów arabskich.
4. MiG-23MF
stanowił w lotnictwie polskim nową jakość. Polscy piloci potrafili docenić i
wykorzystać walory tego niezwykłego samolotu. Jego wycofanie z linii należy
uznać za przedwczesne.
Literatura
Babich
Władimir, Istrebitiel MiG-23 w Libanskoj
Wojnie, „Awiacja i wremia” nr 1.
Beaty
David, Czynnik ludzki w katastrofach
lotniczych, G. W. Foksal 2013.
Daugherty
Martin, Współczesne Uzbrojenie Lotnicze,
Amber Books 2010.
Ganston
Bill, Współczesne Samoloty Wojskowe,
Muza S.A., Warszawa 1997.
Grzegorzewski
Jerzy, Rozwój naddźwiękowych samolotów
myśliwskich, Przegląd WLiOP, listopad 2003.
Iljn
Władimir, MiG-23 Dołgoj puć k
sowierszeństwu, „Awiacja i wremia” nr 2.
Nowicki
Jacek, Monografia General Dynamics F-111,
„Lotnictwo” 1993, nr 8.
Internet
Pietr
Moisiejnko, Walentin Tarasow, Opyt
bojewowo prmienienia grupirowki radiotiechniczeskich wojsk Sirii, www.vko.ru/print.asp?_sign=archive.2006.27.7
MiG-23 na Bliżniem wastokie, www.airwar.ru/history/locwar/bv/migs/mig23html/
Pytania, zdjęcia, ciekawostki, http://il2forum.pl
MiG-23
Korekta: Stiksza
Samolot rzeczywiście ciekawy. Cała koncepcja zmiennej geometrii skrzydeł okazała się chwilową modą i ślepą uliczką. Odnoszę wrażenie, że podobnie będzie z tą całą "niewidzialnością" :-)
OdpowiedzUsuńTu się nie zgodzę, podobno na ćwiczeniach Red Flag Niemcy mówili o f-22 duchy EF-2000 nie miały szans ich (bardzo dobre) ladry wykrywały obecność na 30 km
UsuńDla mnie o walorach bojowych świadczy jedno: SUKCESY! Skoro ich nie było - to po prostu samolot do D....
OdpowiedzUsuńDoradzam Panu troche znajomosci faktow. W Korei w latach 50tych Mig -15 byl DUZO lepszym samolotem niz POZNIEJ dostarczony f - 86. Uzbrojenie miga stanowily DWA dzialka 30 mm i jedno 37 mm. Jeden pocisk 37 mm rozrywajacy sie w poblizu mogl zniszczyc cel. F -86 mialy tylko "sikawki" szybko strzene karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm (jak pistolet TT) Rowniez mig - 15 wznosil sie duzo szybciej, krazyl po mniejszym promieniu. Mial totalna przewage. A jednak Amerykanscy piloci zwyciezali, mieli zestrzelenia i to niemalo. Dlaczego? Bo Amerykanie mieli DOSWIADCZONYCH pilotow z WW II, a strona przeciwna chinskich pilotow z nalotem kilku zaledwie godzin. Ci umieli wystartowac, poleciec i wyladowac, ale do zwyciestwa to bardzo daleka droga. Samolot to jedna rzecz a mozliwosci osiagniecia zwyciestwa to bardzo skomplikowany uklad wielu czynnikow.
Usuńzbrojenie miga stanowily DWA dzialka 30 mm i jedno 37 mm. - wow, dobrze, że nie działo 102 mm jal w Paiggio 108A.
Usuń"Jeden pocisk 37 mm rozrywajacy sie w poblizu mogl zniszczyc cel." - tnajierw trzeba trafić.
"F -86 mialy tylko "sikawki" szybko strzene karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm (jak pistolet TT)" - oiważnie? A jaka wersja, nie słyszałem o atkiej. Osttanie modele samolotow uzbrojonych w 7.62 w USAF to chyba 1939 - P-40 , mające 2 7,62 obok 2-ch 12,7.
Dziękuje za napisanie i udostępnienie tego bardzo ciekawego artykułu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen model jest po prostu piękny - wszystko jest doskonale podkreślone. Konstrukcyjnie może nie do końca doskonały, ale prezentuje się wspaniale i z impetem, jak na samolot myśliwski przystało ;)
OdpowiedzUsuńBogaty tekst i piękne zdjęcia- gratulacje
OdpowiedzUsuńLatający złom. Ile miliardów dolarów wydała Polska lat 70-tych i 80-tych na sowiecki złom?
OdpowiedzUsuńBardzo błędne myślenie. Samolot był całkiem nowoczesny jak na swoje czasy i tak jak autor napisał, niestety był niedoceniony. Sprzęt lotniczy jak i każdy inny ma to do siebie że po 30 latach na ogół będzie już przestarzały. Taka już kolej rzeczy że na to na co kiedyś wydawano miliardy teraz jest złomem.
UsuńOt, snafca...
UsuńTrzy ważne uwagi:
OdpowiedzUsuń1. Nie opisano wersji MLA i MLD samolotów znacznie lepszych od F-16A, choćby z powodu posiadania celowników nachełmowych i systemów obserwacji pasywnej.
Np. w Bługarii zadaniem MiGów 23 MLd było przechwytywanie Blackbirda o czym mało kto wie.
2. W dolinie Beka walczyły najgorsze elektronicznie wersje samolotu i tak MiG-23S to w zasadzie system uzbrojenia z MiGa-21bis, z kolei syryjski MiG-23MF posiadał najsłabszą wersję radiolokatora Sapfir-23 o najgorszych parametrach pracy. Były to specjalne wersje przygotowane dla niepewnego sojusznika. Coś jak nasz F-16 Block 52 z zubożonym oprogramowaniem.
3. Należy pamiętać że Luftwaffe w tym samym czasie eksploatowało MiGi-29 do których bez problemu pozyskiwało części, nawet jako wrogie Rosji państwo NATOwskie.
Problem Polacy wymyślili sami by skasować całkiem niezłe 42 samoloty.
Wiedza na temat rosyjskiego sprzętu jest bardzo mała w Polsce.
Niestety na temat lotnictwa ZSRR co za tym idzie Polskiego również, wypowiadają się negatywnie ludzie, którzy o lotnictwie w ogólności nie wiedzą nic. jedynym ich kryterium jest "Ruska lipa"....to w takim razie dlaczego USA wydawało astronomiczne sumy na nowe konstrukcje, skoro było brak przeciwnika. Od zarania lotnictwa, chcąc czy nie chcąc, konstruktorzy i naukowcy Sowieccy byli.......na takim samym poziomie jak Niemcy, a w niektórych przypadkach lepsi. Amerykanów nie bierzemy pod uwagę przed II-gą wojną światową. Jest taki film USA "Red wings", który trochę prawdy o tym pokazuje. A na zakończenie...gdy Niemcy przekazywali nam MiG-i 29, pewien redaktor z TVP zagadnął pilota z Luftwaffe.."co pozbyliście się tego złomu".....pilot spojrzał na redaktora jak na idiotę i odparł..." na tak świetnym samolocie, to już niestety nie polatam"...to cały komentarz.
UsuńZnakomity artykuł. Służyłem w 28 PLM w II-ej eskadrze. Dobre samoloty i świetni piloci. Miło popatrzeć na zdjęcia z tamtych czasów. Żal takich pięknych samolotów.
OdpowiedzUsuńMożna jedynie ubolewać, że bezmózgowce z naszego kraju , zamiast ze dwa- trzy samoloty rozebrać na części i metodą "zapatrzenia" konstruować własnego "gołębia" wybrali typową dla solidarnościuchów metodę- sprzedać na złom. Dlatego w tym kraju nigdy niczego nie będzie. .
OdpowiedzUsuń100% racji
UsuńSuper opis pytanie do autora i nie tylko jesli ktos to wie:w okolicach jakiej miejscowosci spadl jeden z nich. Chodzi o upadek na terenie niezamieszkalym. Bylo to moze miedzy miejscowosciami Oslawa-Dabrowa i Polczno? Widzialem to jako nastolatek i do dzisiaj nie wiem jaki samolot to byl mimo ze mam kilka polamanych czesci po tym jak wojsko przez tydzifn przeczesalo las.
OdpowiedzUsuńMam pytanie do autora i nie tylko: kolo jakiej miejscowosci na terenach niezamieszkalych spadl jeden z nich. Bylo to moze miedzy miejscowosciami Oslawa-Dabrowa i Polczno.Bylem swiatkiem upadku samolotu jako nastolatek i do dzisiaj nie wiem jaki to byl mimo ze mam kilka polamanych czesci po tym jak wojsko przez tydzien przeczesywalo las.Rafal
OdpowiedzUsuńokolice Czarnej Dabrowki moj tata Pilot Owczarek tam spadl:(
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo mi przykro, ze Twoj tata Krzysztof Owczarek zginal na tej maszynie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPiękny artykuł. Dziękuję autorowi. Piękne fotografie. Trochę się napracowałem w 1985 roku, w Redzikowie jako kończący służbę zsadniczą z rocznika jesień 1983 przy odczytywaniu tzw. czarnych skrzynek MIG-gusiów 23 z parametrami przeciążeń działających na pilota i samolot, prędkości przyziemienia i oderwania do pasa. Często wspominam tamten czas, szczególnie przygotowań do poligonu w Astrachaniu. Ciągłe dzienne i nocne loty Orłów polskiego lotnictwa bojowego z Redzikowa. Wspominam II eskadrę z mjr. R., chor. J. i innych z kadry zawodowej.
OdpowiedzUsuńCiekawy jest jeszcze przypadek bezałogowego lotu radzieckiego MiG-a 23 stacjonującego w Bagiczu. doswiadczony pilot po starcie stwierdził awarie silnika i katapultował się, a samolot poleciał dalej na zachód i alarmując obrone powietrzną Niemiec, Holandii, Francji i Belgii doleciał na ile pozwolił mu zapas paliwa. Niestety upadając zachaczył skrzydłem o dom i zabił jego belgijskiego mieszkańca. Wybuchła z tego niezła afera międzynarodowa...
OdpowiedzUsuńSuper artykuł i profesjonalne zdjęcia, jest na co popatrzeć.
OdpowiedzUsuńDziękuję autorowi za bardzo obiektywne przedstawienie tego samolotu, nie wszystko co be jest ruskie i nie wszystko co cacy amerykańskie. Szkoda tak pięknej maszyny, pamiętam ją jak z zapartym tchem oglądałem wyczyny radzieckich pilotów w Bagiczu siedząc pod płotem lub na wydmach w Sianożętach. Było na co popatrzeć
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem z ogromną przyjemnością. Dziękuję za fajny tekst!
OdpowiedzUsuńJa także uważam, że kasacja tych samolotów była przedwczesna i stanowi dowód głupiej decyzji urzędniczej, której z pewnością nie podjął żaden znający się na rzeczy oficer. Jako przykład niech posłuży Iran, który mimo niezwykle szczelne go embarga nadal utrzymuje w linii samoloty F-14, zakupione jeszcze za czasów szacha, a więc ok. 40 lat temu. F-14 nie był poza Iranem nigdzie eksportowany, toteż możliwość nabycia jakichkolwiek części zapasowych praktycznie nie istnieje. Mimo to, dzięki tzw. odwróconej inżynierii samoloty latają. Czy polscy inżynierowie nie poradzili by sobie z utrzymaniem w ruchu MiG-ów 23-cich ? Jestem pewien, że tak, a jakieś części udałoby się pozyskać z Rosji, a jak nie to z Ukrainy, Białorusi, Niemiec i innych rynków, gdzie samolot ten był używany. Chcieć to móc. ... ale jak się nie robi nic, to samo nie przyjdzie. Zresztą niemądrych decyzji było więcej, np. odmowa przejęcia lotnisk poradzieckich (np. Bagicz -wspaniała lokalizacja, solidne, niemieckie przygotowanie terenu itd.). Jeśli nie było na to środków, wystarczyło ogrodzić teren, wystawić jakąś ochronę i nie dopuścić do dewastacji porzucone go mienia i późniejszej bezsensownej zabudowy. Kiedyś przecież zaistnieją warunki do rozwoju lotnictwa i wtedy byłoby jak znalazł. Ale myślenie na szczytach MON-u nie jest chyba albo raczej nie było wtedy mocną stroną.
OdpowiedzUsuńHaha czytam co niektóre komentarze i widze już polaczkową miłość ,,znafcuf,, do wszystkiego co ,,hamerykańskie,, sprzęt ruski w tym wypadku Mig-23 to złom dla wielu bo przecież to zabytek z lat 70-tych tylko ci ,,znafcy,, niewiedzą ze złom z lat 70-tych tylko hamerykański to u nas super wychwalane F-16 !!! Migi-23 zostały wycofane z użycia przez sugestie Państw zachodnich i tutaj podejrzewam ze ,,wyzwoliciele,, z za wielkiej wody maczali swoje łapy bardzo mocno po to żeby tylko co nieco opóźnić pustynię AMARC i wcisnąć trochę złomu ,,wyzwolonym,, państwom byłego bloku wschodniego ... niestety nie każdy to widzi a raczej nie każdy chce to widzieć a obecnie największym latającym nieperpektywicznym złomem jest piekielnie przeinwestowany (około 163 miliardy !!!!! USD ponad budżet) i awaryjny F-35 i za drogi (ponad 150 milionów USD za sztuke + około 40 tyś USD po każdym locie aby odnowić powłokę pomagającą w rzekomej ,,niewidzialności,, ) F-22 . Wycofanie Migów-23 to był niestety jeden z większych błedów MONu szczególnie jak do tego dodać pozostawienie w służbie przestarzałych Migów-21 ... a szkoda bo pomijając walory wizualne to Miga-23 można było swego czasu dobrze zmodernizować i latałyby po dzień dzisiejszy tak jak to robią leciwe Su-22
OdpowiedzUsuńZ tego ,co widze , to lubisz obrazac: ,, polaczkową miłość ,,znafcuf'' , ,, hamerykańskie'' , ,, ,,wyzwoliciele,, z za wielkiej wody maczali swoje łapy bardzo mocno po to żeby tylko co nieco opóźnić pustynię AMARC i wcisnąć trochę złomu ,,wyzwolonym,, państwom byłego bloku wschodniego '' . Ktory to kraj kupil ,,zlom'' z USA ??? Polska kupila maszyny fabrycznie nowe ,Czesi i Wegrzy wydzierzawili Saaby , Rumuni kupili od Portugalii , Slowacja kupi fabrycznie nowe .... A do tego mylisz F 35 z F 22 , ktory rzeczywiscie wymaga duzych nakladow . F 35 zas obecnie kosztuje ok. 90 milionow dolarow , anie ,,150'' ,jak to usilujesz wmawiac. To ,ze miga 23 wycofano w 1999 roku ( a decyzje z pewnoscia podjeli oficerowie wyksztalceni jeszcze w peerelu i znajacy te maszyne...) ,to nie zmienia faktu ,ze i tak trzeba by to bylo zrobic najwyzej kilka lat pozniej , przyklad su22 - maszyny od dawna sluza juz tylko do potrzymania nawykow pilotow , maja zerowa wartosc bojowa od 15 lat... Nie wycofano ich ,bo ciagle istnieje zaklad umiejacy wykonac pelne remonty tych maszyn ,czego w przypadki mig 23 nie bylo - te maszyny remontowano za granica - w Niemczech i gdzies jeszcze , Bulgarii ,czy Zsrr.
UsuńTak po pierwsze jak ktoś poczuł sie obrażony to przepraszam denewrują mnie tylko komentarze typu ,, latający złom,, itp .... patrzac na problemy F35 i kase w tym programie utopioną (program JSF) to dopiero jest latajacy złom .... kto kupił ,,złom,, z pustynii ... na szczescie nikt pisze o tym jakie byly zamiary w latach 90 na szczescie ,,wyzwolicielom swiata,, sie to nie udało ... F35 obecnie kusztuje nawet mniej około 83 mln zł za absolutnego golasa i nie myle F22 z F35 nakłady są takie same ( a nawet wieksze ostatnio nawet w pentagonie ktos sie skarzył ze utrzymanie F35 jest delikatnie mówiąc niezadowalające w stosunku do ilosci samolotów w gotowosci bojowej ) odnawianie powłoki to bardzo podobny koszt pomijając problemy wersji B i C które mają problemy z manewrowoscią ( przegrana walka z F16D z dodatkowymi zbiornikami czy zgłaszanie przez brytyjskich pilotow problemów z kontrolowaniem samolotu w manewrach powyżej 20 stopnii ) i własciwosiami stealth ( samoloty niemoga latac przez długi czas na dużych wysokosciach z predkoscią naddzwiekową bo grozi im trwale uszkodzenie powłoki stealth a nawet uszkodzenie kadłuba !!!!! ) i kolego mylisz sie decyzja była ze strony MON nie ze strony ,,wykształconych oficerów znajacych maszyne,, bajka o problemach z utrzymaniem tych samolotow w gotowosci zyje od 1999 pogadaj z technikami z 28 SPLM powiedzą ci co i jak ... niektore samoloty były zdjete ze stanu z resursem nawet 400 godzin do wylatania !!! .... w Polsce zawsze jest jeden problem nazywa sie GRUNTOWNA MODERNIZACJA zawsze gdy jest możliwosc zrobienia tego za niewielkie pieniądze kraj ten a dokładnie MON wypina d...e w tą strone tak było z Migami 23 z Su 22 a obecnie z Mig 29 gdzie wszyscy narzekają ze ,,niema czesci ,, ,, niema silników ,, itd itp .... a jak Wegrzy sprzedają 19 Mig-29 z ponad 1300 czeciami oraz 20 silnikami to MON udaje ze o niczym niewie i czeka az temat minie ..... btw robie w tym biznesie już nascie lat ( serwis samolotów/śmigłowców wojskowych ) i niestety myslenie sie nie zmienia sprzet jest zajechany a jak jest możliwosc modernizacji takiej konkretnej to sie ,,bierze ją na przeczekanie ,, az temat sam umrze smiercią naturalną ..... A Migów 23 szkoda bo w 1997/8 można je było powaznie zmodernizować za około 1 mln USD za sztuke i by pewnie jeszcze z 10 lat polatały ale o tym mozna poczytac w pewnej gazecie lotniczej w której jest fajny duzy artykuł o Migach 23 w Polsce ..... nie powiem tytułu bo bedzie kryptoreklama ale zdradze tylko ze jest to nr na 100 lecie lotnictwa w polsce taki z F16 na okładce ..... sorki za długi wykład najlepszego :)
UsuńPS .... Mig 23 od 1992/3 roku mogły przechodzić remont generalny w Deblinskim WZL wiec nietrzeba było już wysyłac ich za granice ale to taki detal :D
Tak po pierwsze jak ktoś poczuł sie obrażony to przepraszam denewrują mnie tylko komentarze typu ,, latający złom,, itp .... patrzac na problemy F35 i kase w tym programie utopioną (program JSF) to dopiero jest latajacy złom .... kto kupił ,,złom,, z pustynii ... na szczescie nikt pisze o tym jakie byly zamiary w latach 90 na szczescie ,,wyzwolicielom swiata,, sie to nie udało ... F35 obecnie kosztuje nawet mniej około 83 mln USD za absolutnego golasa i nie myle F22 z F35 nakłady są takie same ( a nawet wieksze ostatnio nawet w pentagonie ktos sie skarzył ze utrzymanie F35 jest delikatnie mówiąc niezadowalające w stosunku do ilosci samolotów w gotowosci bojowej ) odnawianie powłoki to bardzo podobny koszt pomijając problemy wersji B i C które mają problemy z manewrowoscią ( przegrana walka (F-35A) z F16D z dodatkowymi zbiornikami czy zgłaszanie przez brytyjskich pilotow problemów z kontrolowaniem samolotu w manewrach powyżej 20 stopnii ) i własciwosciami stealth ( samoloty niemoga latac przez długi czas na dużych wysokosciach z predkoscią naddzwiekową bo grozi im trwale uszkodzenie powłoki stealth a nawet uszkodzenie kadłuba !!!!! ) i kolego mylisz sie decyzja była ze strony MON nie ze strony ,,wykształconych oficerów znajacych maszyne,, bajka o problemach z utrzymaniem tych samolotow w gotowosci zyje od 1999 pogadaj z technikami z 28 SPLM powiedzą ci co i jak ... niektore samoloty były zdjete ze stanu z resursem nawet ponad 400 godzin do wylatania !!! .... w Polsce zawsze jest jeden problem nazywa sie GRUNTOWNA MODERNIZACJA zawsze gdy jest możliwosc zrobienia tego za niewielkie pieniądze kraj ten a dokładnie MON wypina d...e w tą strone tak było z Migami 23 z Su 22 a obecnie z Mig 29 gdzie wszyscy narzekają ze ,,niema czesci ,, ,, niema silników ,, itd itp .... a jak Wegrzy sprzedają 19 Mig-29 z ponad 1300 czeciami oraz 20 silnikami za przwie darmo ( ok.10mln euro za wszystko ) to MON udaje ze o niczym niewie i czeka az temat minie ..... btw robie w tym biznesie już nascie lat ( serwis remonty samolotów/śmigłowców wojskowych ) i niestety myslenie sie nie zmienia sprzet jest zajechany do granic wytrzymałosci a jak jest możliwosc modernizacji takiej konkretnej to sie ,,bierze ją na przeczekanie ,, az temat sam umrze smiercią naturalną ..... A Migów 23 szkoda bo w 1997/8 można je było powaznie zmodernizować za około 1 mln USD za sztuke i by pewnie jeszcze z 10 lat polatały ale o tym mozna poczytac w pewnej gazecie lotniczej w której jest fajny duzy artykuł o Migach 23 w Polsce ..... nie powiem tytułu bo bedzie kryptoreklama ale zdradze tylko ze jest to nr na 100 lecie lotnictwa w polsce taki z F16 na okładce ..... sorki za długi wykład najlepszego :)
UsuńPS .... Mig 23 od 1992/3 roku mogły przechodzić remont generalny w Deblinskim WZL wiec nietrzeba było już wysyłac ich za granice ale to taki detal :D