Dlaczego Jastrząb zawiódł?- część 2
Czy Jastrzębiowi był pisany los Wilka? Z pewnością nie. Projekt można było uratować. Paradoksalnie, najmocniejszą stroną samolotu był niezawodny i nieźle dobrany silnik. Jego zalety uwidoczniłyby się po wyeliminowaniu wad płatowca. Dowództwo Lotnictwa stanęło przed koniecznością podjęcia decyzji w jakim kierunku poprowadzić zmiany. Dylemat rozstrzygnięto rezygnując z funkcji samolotu pościgowego na korzyść myśliwca przechwytującego. Tę rolę miał pełnić drugi prototyp, wyposażony w silnik Gnome&Rhone 14N. Była to błędna decyzja, ponieważ nie posiadaliśmy silników produkcji francuskiej, a zadania myśliwca przechwytującego mógł wykonywać PZL P.11c.
Cyfrowa rekonstrukcja Jastrzębia na podstawie oryginalnego zdjęcia. Autor: Artur Sudnik via Odkrywca.pl |
RODOWÓD
Rodowód
PZL.50 sięgał połowy lat trzydziestych. Za sprawą konstrukcji Puławskiego
zostaliśmy liczącym się w Europie producentem myśliwców. W 1934 polski samolot
PZL P.24 Super ustanowił światowy rekord prędkości dla samolotów z silnikiem
gwiazdowym wynoszący 414 km/h. W 1935-36 tylko rosyjski I-16 latał z większą
prędkością. Na początku II WŚ jedynie dwa typy samolotów (Bf-109E i Spitfire Mk
1), dzięki silnikom o nadzwyczajnych zaletach osiągały prędkości znacznie
przekraczające 500 km/h. Podstawowym błędem w ocenie Jastrzębia było
oczekiwanie osiągów na poziomie wspomnianych maszyn. Owa cezura pięciu lat była
najbardziej dynamicznym okresem w rozwoju światowego lotnictwa i sprawiła, że
wszystkie miary i standardy wypracowane na początku dekady straciły swoją
wartość. Jeszcze w 1938 roku siły powietrzne Francji, Włoch, USA czy Japonii
wyposażone były w dwupłatowce i jednopłaty o stałych podwoziach, które nie
przekraczały prędkości 400 km/h. Era samolotów zdolnych do osiągania wielkich
prędkości dopiero nadchodziła, a jej uosobieniem stał się szybki jednopłat o
dużym obciążeniu jednostkowym skrzydeł i mocy silnika sięgającej 2000 KM. W
gruncie rzeczy, Jastrząb należał do pierwszej generacji samonośnych dolnopłatów
z chowanym podwoziem napędzanych silnikami gwiazdowymi, koncepcyjnie
wywodzących się z początku lat trzydziestych, którą stanowiły takie maszyny jak
Severski P-35 czy Curtiss P-36 Hawk. Jednak ze względu na niewielkie wymiary i
moc silnika, bliżej mu było do japońskich Nakajima Ki-27, Mitsubishi A5M, czy
też rosyjskiego Polikarpowa I-16.
P-36 Hawk |
W
konkursie na silnik dużej mocy, przeprowadzonym przez Departament Aeronautyki w
1929 roku, został wybrany silnik Bristol Jupiter, oferowany przez francuską
firmę Gnome et Rhone. Odrzucono oferty firm Rolls-Royce, Hispano- Suiza i
Lorraine- Dietrich. Wynik konkursu do dziś jest wykorzystywany jako podstawowy
argument w krytycznej ocenie „ polityki silnikowej” gen. L. Rayskiego. Krytykę
uzasadnia wiele przesłanek, m.in.
1. Polskie Zakłady Skody
produkowały już rzędowe silniki Lorraine-Dietrich;
2. Prototyp samolotu myśliwskiego
Z. Puławskiego PZL P.1 napędzany był silnikiem Hispano-Suiza;
3. Odrzucone silniki dysponowały
większą mocą niż Bristol „Jupiter”;
4. Nie istniał żaden płatowiec, w
którym można było zamontować wybrany silnik.
Czas
kiedy samolot PZL P.11 wytyczał nowe trendy w projektowaniu myśliwców szybko
przeminął. Kiedy w Anglii i Niemczech ogłaszano specyfikacje warunków
taktyczno-technicznych na nowe samoloty myśliwskie, nasze elity całą uwagę
skupiały na przygotowaniach do Challenge 1934 i nie byłoby w tym nic złego,
gdyby ich postępowanie było konsekwentne. PZL.26 mógł być wytypowany, podobnie
jak Messerschmitt Bf 108, jako technologiczny wzorzec dla przyszłego myśliwca.
Maszyna Dąbrowskiego była lepiej dopracowana od niemieckiego konkurenta, choć
mniej nowoczesna. Myśliwiec wyposażony w silnik Hispano-Suiza Y uzbrojony w
działko strzelające przez wał śmigła i cztery km byłby rozsądną alternatywą dla
Wilka. Przeszkodą był brak silnika. Przy okazji można dociekać, gdzie w takim
razie zamierzano produkować silniki PZL Foka? Podobno ich wytwórczością miały
zajmować się zakłady Avia. Wytwórnia Maszyn Precyzyjnych była niewielką firmą
zatrudniająca 700 pracowników. Nie wiadomo w jaki sposób miałaby sobie poradzić
z produkcją kilkuset silników, ale jeżeli decydenci uznali, że dosyć
skomplikowany silnik Foka może być wytwarzany w zakładach Avia, to równie
dobrze można było zlokalizować tam produkcję silników Hispano-Suiza. Pieniądze
wydane na nieudany projekt z nawiązką pokryłyby koszty zakupu licencji. Co krok
natykamy się na problemy, jakie rzekomo wynikłby z powodu zakupu licencji na
silniki Bristol, a w gruncie rzeczy z niedostatków planowania i braku pokory.
Znikomy potencjał naszego przemysłu lotniczego i ubogie zaplecze
projektowo-konstruktorskie powinny skłaniać do realizacji projektów opartych o
wypróbowane technologie. Wspomniany wcześniej PZL.26 był gotowym wzorem
technologii. Gdyby gen. L. Rayski w czasie negocjacji z firmą Hispano-Suiza
powstrzymał nerwy na wodzy, doszłoby do zakupu licencji na silnik, którego
połączenie z technologią płatowca dałoby efekt w postaci nowoczesnego myśliwca.
Jednak w ostatecznym miejscu i czasie były tylko silniki Bristol i to one
napędzały samoloty walczące w Wojnie Obronnej 1939 roku.
Silnik
Bristol Mercury opracowano w 1925. Rok później jego wyścigowa wersja
przygotowana na zawody o puchar Schneidera osiągnęła 808 KM, potwierdzając
ogromny potencjał angielskiej maszyny. Protoplastą
Mercurego był zaprojektowany podczas I WŚ Jupiter. Jego twórcą był znany
konstruktor Roy Fedden. Kolejne wersje Jupitera, a później Mercurego, były
sukcesywnie modernizowane, przez co zyskiwały na mocy i długości resursów
naprawczych. Fedden preferował układ
gwiazdowy. Uważał, że osiągnięcie mocy 1000-1100 KM z pojemności 25l jest
możliwe poprzez zastosowanie wydajniejszych sprężarek, 100 oktanowego paliwa
oraz dzięki lepszemu ukształtowaniu żeber chłodzących. Wielki autorytet Feddena
oraz niezwykle twórcze i niekonwencjonalne podejście do konstruowania silników
chłodzonych powietrzem przeczą tezie, że firma Bristol w połowie lat
trzydziestych przeżywała zapaść. Przykładem były dwa niezwykłe silniki:
pierwszy z nich nazwany Hydra w układzie „Double Octagon” już w 1931 osiągnął
33 KM/l na benzynie 76 oktanowej, drugi-20 cylindrowy prezentujący układ
poczwórnej pięciocylindrowej gwiazdy przy masie 660 kg z pojemności 16,4l
uzyskiwał moc około 1000 KM, czyli aż 61 KM/l. Pod koniec roku 1933 Zbysław
Ciołkosz donosił z Anglii o pracach Bristola nad silnikiem „wielopierścieniowym
o małej liczbie cylindrów, gdyż koncepcja silników takich jak np. K 14 (
G&R 14 K), a więc 2-pierścieniowych, zdaje się zbliżać do maksimum mocy
jaką można przy tym układzie osiągnąć.”
W
wyniku dwudziestoletniego procesu modernizacji wyprodukowano 20 tys.
egzemplarzy w dwudziestu wersjach. Silnik został doprowadzony do technicznej
doskonałości. Był bezpieczny i niezawodny. Mercury różnił się od Jupitera
zmniejszonym skokiem tłoka o jeden cal, co skutkowało zmniejszeniem pojemności skokowej
z 28,7l do 24,9l. Mimo to, dzięki
zwiększeniu obrotów i zastosowaniu wydajniejszej sprężarki moc silnika wzrosła.
Ze względu na wzrost obrotów zastosowano planetarny reduktor obrotów typu
Farman. Karter silnika i układ korbowy oraz głowice pozostawiono bez zmian.
Stałe doładowanie zapewniała mechaniczna jednostopniowa sprężarka o przełożeniu
1:10. Konstruktor silnika Roy Fedden pisał: „czułem, że zastosowanie stałego
zasilania poprawi wydajność skądinąd mniejszego silnika”. Zwiększenie mocy polegało
na podniesieniu średniej prędkości tłoka i średniego ciśnienia roboczego, co
wymagało proporcjonalnego zwiększenia wytrzymałości silnika. Zwarta konstrukcja
umożliwiała podniesienie mocy bez większych zmian w jego budowie, opory tarcia
zmniejszono stosując tuleje o wysokiej jakości gładzi cylindrowej. Bardzo
nowoczesnym rozwiązaniem było zastosowanie czterech chłodzonych sodem zaworów
na cylinder, co umożliwiało wzrost RPM do 3000. Wcześniej rozżarzone zawory
powodowały samozapłon mieszanki, co stanowiło twarde ograniczenie w rozwoju
wysokoobrotowych silników gwiazdowych. Układ czterozaworowy znakomicie wpływał
na cieplne charakterystyki silnika. Mercury nie przegrzewał się w
przeciwieństwie do wyposażonych w dwa zawory na cylinder silników firmy Gnome-Rhone,
w których odprowadzenie nadmiaru ciepła było nieustannym problemem. Zapewniał
również bardzo sprawną wymianę ładunku. Zastosowanie wydajniejszego systemu
doładowującego oraz podniesienie stopnia sprężania, osiągnięte dzięki
antydetonacyjnym właściwościom nowego rodzaju paliwa znacznie zwiększały moc
silnika. Niedoceniany Mercury VIII prezentował parametry porównywalne do
najlepszych silników Rollse-Royce - Merlin'a i
Sabre'a. Średnia prędkość tłoka, która obok ciśnienia roboczego dobrze
oddaje „stopień wysilenia” silnika jest praktycznie dla wszystkich trzech
silników identyczna: Mercury VIII (2750 rpm, skok 165 mm-15,125 m/s), Sabre
(3800 rpm, skok 121 mm-15,36 m/s), Merlin (3000 rpm, skok 152 mm- 15.2 m/s).
Bardzo
dobry gaźnik firmy Caudel-Hobbson współpracujący z doskonałą sprężarką
odśrodkową zapewniał myśliwcom moc maksymalną na wysokości ponad 4000 m i pułap
nawet 11587 m (Fokker D-XXI). Mercury XV zasilany benzyną o liczbie oktanowej
100, osiągał moc startową 920 KM przy 2650 obr./min, podniesienie obrotów do
2750/min dawało moc maksymalna ponad 1000 KM. Szwedzki NOHAB będący
odpowiednikiem silnika Mercury XXIV na paliwie 100 oktanowym osiągał moc
maksymalną 994 KM. Dane te wskazują jak błędnie oceniano możliwości Mercurego.
PZL.38 Wilk. |
Polskie
lotnictwo nie posiadało silników wielkiej mocy, ponieważ nie zabiegało o nie.
Przez całe ostatnie dziesięciolecia poszukiwano „trzeciej drogi”, która miała
doprowadzić do powstania taniego i skutecznego myśliwca. Cenny czas stracono na
Wilka i lekkie samoloty myśliwskie. Koncepcja
Wilka z silnikami Foka zrodziła się w Departamencie Aeronautyki i była „ślepą
uliczką". Do podjęcia tak brzemiennej w skutki decyzji mogły skłonić
ustawiczne kłopoty finansowe, które trapiły Departament Aeronautyki. Na bazie
silników Bristol można było przygotować zarówno prototypy Jastrzębia jak i
Wilka. Płatowiec Wilka wzorowany na Łosiu był dopracowany aerodynamicznie
(Cx-0,0225). Powiększenie jego wymiarów o jedną czwartą umożliwiłoby instalację
silników Mercury VIII, w wyniku czego powstałby samolot podobny do znakomitego
japońskiego myśliwca Kawasaki Ki-45, którego prototyp był napędzany silnikami
Ha-20 Otsu, wzorowanymi na Bristol Mercury VIII. Silnik był dostępny w Anglii
od 1935 roku. Moc 840 KM z pojemności
25l (33-34 KM/l) przy obrotach 2750/min, jak na połowę lat trzydziestych dawała
czołową pozycję wśród silników gwiazdowych. Dwusilnikowy Wilk/Mercury o
ciężarze całkowitym około 4000 kG byłby groźnym drapieżnikiem. Przy okazji
rodzi się pytanie: Dlaczego niewielki dział studiów Polskich Zakładów Skody nie
pracował nigdy nad ulepszeniem Bristola? Zamiast doskonalić licencję Bristola,
przystąpiono do realizacji programu Foka, który od początku nie dawał nadziei
na sukces. Całą energię niewielkiego zespołu konstruktorów Polskich Zakładów Skoda
skierowano na budowę silnika o średniej mocy, który był istnym kłębowiskiem
przeciwieństw, porażka była więc nieunikniona. Bez wątpienia, w przypadku
Mercurego można było liczyć na lepszy efekt. Wyprodukowana bez licencji kopia
silnika Pratt&Withney Wasp Junior TB oznaczona jako G.1620 bis jest tu
dobrym przykładem.
Mariusz Wojciech Majewski w
książce "Samoloty i zakłady lotnicze II RP" stwierdza: „Warto zauważyć, ze afiliacje lotnictwa
polskiego z licencjodawcą angielskim powodowało stałe 4-5 letnie opóźnienie w
produkcji silników lotniczych, gdyż cechą charakterystyczną Bristol'a było
konsekwentne trzymanie się starych, aczkolwiek sprawdzonych rozwiązań
konstrukcyjnych. Spowolnienie w procesie projektowania silników o mocy ponad
1000 KM zostało nadrobione przez firmę angielską dopiero w końcu lat
trzydziestych. W przypadku polskiego przemysłu silnikowego uzupełnienie braków
było już w tym czasie niemożliwe.”
Parametry silników (Tab.1):
Lp.
|
Dane
|
Bristol
Mercury
V S2 |
Bristol
Mercury VIII
|
Gnome-Rhone
14Kfs
|
1.
|
Pojemność
skokowa (L)
|
24,9
|
24,9
|
39,72
|
2.
|
Skok
tłoka (mm)
|
165
|
165
|
165
|
3.
|
Średnica
cylindra (mm)
|
146
|
146
|
146
|
4.
|
Ciężar
|
466
|
456
|
540
|
5.
|
Średnica
silnika
|
1307
|
1307
|
1296
|
6.
|
Stopień
sprężania
|
6,0:1
|
6,25:1
|
5,5:1
|
7.
|
Moc
nominalna
|
565
|
710
|
900
|
8.
|
Moc
maksymalna (KM)/obroty/wysokość(m)
|
600/2600/4500
|
840/2750/4270
|
2300/930/3770
|
9.
|
Reduktor
|
0,666
|
0,572
|
0,666
|
10.
|
Paliwo
|
87
|
87
|
87
|
11.
|
Ciężar
jednostkowy silnika kg/KM
|
0,776
|
0,543
|
0,581
|
12.
|
Moc
jednostkowa silnika KM/L
|
24,1
|
33,7
|
24
|
13.
|
Moc
jednostkowa KM/kg
|
1,29
|
1,84
|
1,72
|
14.
|
Jednostkowe
zużycie
paliwa
g/KWh
|
300
|
300
|
328
|
Wydawałoby
się, że autor zupełnie obiektywnie przedstawia przyczyny technicznego
zacofania, które między innymi spowodowały problemy projektu Jastrząb, dając do
zrozumienia, że: po pierwsze silniki Bristol bazowały na przestarzałych
rozwiązaniach, po drugie, że silniki o mocach ponad 1000 KM były powszechnie
dostępne w latach 1934-35. Nic bardziej błędnego. Bristol Mercury VIII był
dostępny od 1935 roku. Jego jedyny i największy europejski konkurent, a
poniekąd przyrodni brat, francuski silnik G & R 14 K Mistral Major
dysponował mocą 930 KM (Tab. 1). Z faktu, że Wytwórnia Silników podjęła
produkcję silników przeznaczonych dla Jastrzębia w roku 1938, a pierwsza partia
150 egzemplarzy miała być dostarczona w drugim półroczu 1939, nie wynika, że
nie można było zrobić tego wcześniej. Tak późne podjęcie produkcji źle świadczy
o zdolności przywidywania ludzi odpowiedzialnych za modernizację lotnictwa.
Winą obarczano Szefa Departamentu Lotnictwa gen. L. Rayskiego, urzędnika
stosunkowo niskiego szczebla. Jednakże za przygotowanie lotnictwa do
zbliżającej się wojny odpowiedzialny był Sztab Główny i GISZ.
Aby
w 1939 roku polskie lotnictwo mogło dysponować znacząca ilością samolotów
myśliwskich (300 egzemplarzy), prace projektowe powinny być rozpoczęte w 1935.
Ponieważ projektowanie i budowa prototypu płatowca oraz przygotowanie do produkcji
seryjnej trwały około 3-4 lata, a silnika około 7-8 lat, należy kierować się
zasadą, że samolot projektuje się pod istniejący silnik. Wydajność Warszawskiej
Wytwórni Silników wynosiła od 30 do 50 silników na miesiąc. Biorąc pod uwagę
obciążenie fabryki pozostałą produkcją, budowa kilkuset silników mogła trwać
około 2 lat (600 silników). Aby utrzymać się w tak wyśrubowanych reżimach
czasowych, wyboru silnika należało dokonać w roku 1936, w tej sytuacji Bristol
Mercury VIII, był jedyną alternatywą. Na wdrożenie nowej konstrukcji zabrakłoby
czasu.
Poniżej
przedstawiamy daty wprowadzenia do użytku kilku znanych silników gwiazdowych.
Mówimy o silnikach dostępnych na rynku, po homologacji i zastosowanych w
praktyce.
Oto przykłady (Tab. 2):
Typ silnika
|
Moc silnika
|
Początek użytkowania
|
GNOME
& RHONE 14 Kfs
GNOME
& RHONE 14 N-07
FIAT
A80 RC41
PIAGGIO
P, XI RC 40
GNOME
& RHONE 14N01
WRIGHT
CYCLONE R-1820 G2
GNOME
& RHONE 14N
|
950-970 KM
900-930 KM
1000 KM
1000 KM
1000 KM
1000 KM
1050 KM
|
1935
1937
1936
1937
1938
1938
1938
|
Silnik
G&R 14Kfs wprowadzono w 1935 roku razem z Bristolem Mercury VIII, różnica
mocy wynosiła 90 KM. Nie ma więc mowy o jakiejś rewelacyjnej przewadze. Wręcz
przeciwnie, wszystkie parametry techniczne takie jak moc jednostkowa, ciężar
jednostkowy silnika i jednostkowe zużycie paliwa świadczą dobitnie na korzyść
silnika Bristol (Tab. 2). Rozstrzygającym argumentem w tym porównaniu jest
niezawodność Mercurego, osiągnięta dzięki długiemu procesowi doskonalenia
konstrukcji. Jedynie moc maksymalna, wynikająca z dużej pojemności skokowej
przemawia za produktami firmy G&R. Samoloty wyposażone w silniki o mocy
powyżej 1000 KM pojawiają się latach 1938-1939. W 1935 we Francji opracowano
następujące samoloty wyposażone a silniki Gnome&Rhone (Tab. 3):
Typ samolotu
|
Typ silnika
|
Moc
|
Bloch
MB-300 Pacifique
Breguet
Bre 460
Farman F -222
Late'coe're
582
Potez 543
Potez 620
|
G&R
14 Kfs
G&R
14 Krsd
G&R
14 Kdrs
G&R
14 Kjrs
G&R
14 Kdrs
G&R
14 Kdrs
|
930 KM
825 KM
800 KM
890 KM
860 KM
820 KM
|
Poza
silnikami Mistral Major wszystkie te maszyny łączy jedna cecha – brak im
nowoczesności. Lotnictwo Francuskie w połowie lat trzydziestych zaczyna
przegrywać w technologicznym wyścigu lotniczych potęg. Nabierały dynamiki
procesy, które Arme'e de l'Air doprowadziły do majowej klęski w 1940 roku.
Pozornie wszystko wyglądało dobrze, lotnictwo wojskowe było silne, wytwórnie
wypuszczały po kilkadziesiąt prototypów rocznie, potencjalni wrogowie nie
dysponowali ani taką ilością gotowych do walki samolotów, ani taką mnogością
prototypów przygotowanych do produkcji seryjnej. Jednak lotnictwo tkwiło w
okowach przestarzałych koncepcji rodem z I WŚ. W konfrontacji z przeciwnikiem,
który z powodzeniem stosował wszechstronną doktrynę wojny błyskawicznej, jego
słabość uwidoczniła się w całej pełni. Z podobnym dystansem należy podchodzić
do produktów marki G&R.
Nowoczesność
silników G&R jest wielce dyskusyjna. Przemawia za nią układ podwójnej
gwiazdy, poza tym konstrukcja silnika niczym szczególnym się nie wyróżnia. Mercury
góruje nad silnikiem francuskim we wszystkich kategoriach:
-konstrukcyjnie: budowa głowicy
oparta na układzie czterozaworowym, znakomity gaźnik Claudel-Hobbson;
-technologicznie: lepsza jakość
wykonania, aluminiowa odkuwka głowicy obrabiana precyzyjną frezarką, w G&R
w całości odlewana. Wyższą moc G&R osiągnięto w najprostszy sposób, czyli
dzięki dużej pojemności skokowej. Wszystkie siniki G&R miały tendencje do
przegrzewania się i zacierania.
Umowa
licencyjna z Bristolem gwarantowała dostęp do najnowszych produktów firmy,
zatem Mercurego VIII mogliśmy mieć w 1936 roku. Polska misja wojskowa wysłana
do Francji pod koniec 1936r. uznała, że silniki dużej mocy H-S -14 Aa i G&R
18 L stanowią odpowiednik Pegazusa XX, a więc ich zakup i wdrażanie nie mają sensu.
Jeszcze
trwała produkcja PZL P.11c, projektowano Wilka, a o koncepcji Jastrzębia nikt
nie myślał. Zapotrzebowanie na silnik o mocy ponad 1000 KM pojawiło się na
przełomie 1938/39 i wynikało z problemów związanych z Jastrzębiem, dlatego
wspomniana wcześniej misja prawdziwym zainteresowaniem obdarza silniki średniej
mocy: HS 14Ab i G&R 14 M. Oba
silniki były bardzo interesujące technicznie. Zwarta i przemyślana budowa na
pierwszy rzut oka czyniła z nich inżynierskie dzieła sztuki, gdyż
charakteryzowały się bardzo małą średnicą (HS-100cm, GR-96cm). Miały stanowić
alternatywę dla Foki i być stosowane w samolotach: PZL-48 Lampart, RWD-25,
PWS-42, PZL-45. Silnik HS 14 Ab miał problemy z chronicznym przegrzewaniem,
zastosowany w samolotach Bregeut 690 został szybko zastąpiony przez G&R
14M, który był również niedopracowany. W roku 1938 podjęto decyzję o
zastosowaniu silnika G&R 14M w nowym samolocie rozpoznawczym LWS-3 Mewa.
Przeprowadzone w ITL próby na hamowni silników HS 14Ab i G&R 14M
potwierdziły jedynie nieco większą moc i niezawodność silnika G&R. Jednak
we wrześniu 1938 w trakcie prób uległy kolejno zatarciu trzy silniki.
Współpraca z francuską wytwórnią układała się źle, silniki dostarczono bez
niezbędnych agregatów, brakowało też śmigieł. Mewa mogła latać z silnikiem
Mercury, miał on ten sam ciężar, większą moc i średnicę. 3 czerwca 1939
podpisano z Bułgarią wstępny kontrakt na dostawę 48 samolotów Mewa B
napędzanych włoskim silnikiem Fiat A 74RC38 o parametrach identycznych jak
Mercury. W przypadku Mewy mamy do czynienia z kolejnym niewytłumaczalnym
przykładem opóźnienia produkcji bardzo potrzebnego samolotu na skutek
niewłaściwego doboru silnika, a zarazem potwierdzeniem wcześniejszych złych
doświadczeń ze współpracy z firmą
Gnome-Rhone.
Na
koniec, kilka zdań o silnikach amerykańskich. Mocną pozycję na tym rynku
wyrobił sobie ówczesny dyrektor LOT-u Wacław Makowski. Znakomity pilot i
menadżer potrafił uzyskać atrakcyjne ceny na najnowsze samoloty pasażerskie,
dzięki czemu LOT dysponował najnowszym sprzętem w Europie. Od lat dwudziestych
datowała się współpraca z firmą Wright (licencja Wright J 5 Whirlwind), w 1938
roku bez kłopotów dostarczono silniki Wright z przeznaczeniem dla pasażerskiego
PZL.44 Wicher. Niestety współpraca z firmami amerykańskimi nie leżała w kręgu
zainteresowań naszych decydentów, co należy uznać za duży błąd.
PZL.44 Wicher |
Jastrząb
był sam dla siebie jedyną alternatywą i jedynym konkurentem. Prototyp rozminął
się z pierwotną koncepcją do tego stopnia, że powstał samolot zupełnie różny od
pierwotnych założeń. Na poczekaniu stworzono więc nową wersję – tym razem
myśliwca przechwytującego i pod tę koncepcję zaczęła się budowa drugiego
prototyp. Rezygnacja z szybkiego samolotu pościgowego na korzyść dużo
wolniejszego, zwrotnego myśliwca przechwytującego była błędną decyzją. Tę rolę
mógłby pełnić PZL P.11c. Jeżeli założenia taktyczno-techniczne nowego samolotu
można było traktować z tak daleko posuniętą dowolnością, to od początku
należało zająć się produkcją dużej serii PZL P.24, co byłoby najprostszym
rozwiązaniem.
Niemieccy żołnierze przy nieukończonym prototypie PZL.50 Jastrząb. Fot: via Odkrywca.pl |
Sytuacja
przerosła zespół Jakimiuka. Należało w dalszym ciągu realizować ideę szybkiego
myśliwca pościgowego, koncentrując się na konstrukcji skrzydeł. Wymiana
zewnętrznych części skrzydeł była konieczna. Optymalnego rozwiązania należało
poszukiwać poprzez zwiększenie wydłużenia, zwichrzenie aerodynamiczne skrzydeł
oraz zastosowanie wydajniejszej mechanizacji płata. Projektant powinien też
zastanowić się nad rezygnacją z ciężkich slotów na korzyść wydajniejszych klap.
Przyrost współczynnika siły nośnej przy zastosowaniu slotów wynosi od 55 do
65%. Klapy Fowlera zapewniają dwukrotnie większy przyrost współczynnika siły
nośnej (110%-130%). Nowe skrzydła powinny posiadać zwiększone wydłużenie. Takie
rozwiązanie zapewniłoby zmniejszenie oporu indukowanego, bez wzrostu oporu
profilowego, sumaryczny opór płata byłby mniejszy. Zwiększenie rozpiętości o
jeden metr przyniosłoby zmniejszenie maksymalnego współczynnika oporu
indukowanego - Cximax (punkt krytyczny) o 0,01113, co odpowiada całkowitemu
minimalnemu oporowi płata. Powierzchnię skrzydeł należało wygładzić w celu
wyzyskania zalet profilu IAW-743.
Jastrząb
w stosunku do swoich wymiarów i mocy silnika był zbyt ciężki. Najmniejszy seryjny
dolnopłat myśliwski - rosyjski I-16 ważył około 1300 kG, PZL P.11c z silnikiem
Mercury VS2 -1147 kG, zatem ciężar własny Jastrzębia powinien być niższy. Strukturę
skrzydeł i kadłuba opisał szczegółowo Tadeusz Sołtyk, w obu wypadkach
podkreślając, że zastosowane rozwiązania konstrukcyjne prowadziły do
zwiększenia ciężaru. W oparciu o współczesne wzory dokonaliśmy przeliczenia
ciężaru poszczególnych elementów samolotu. Zastosowane wzory dotyczą samolotów
lekkich, ponieważ ich konstrukcja bardziej odpowiada strukturze samolotów myśliwskich
z lat trzydziestych. Oto wyniki:
I. Ciężar konstrukcji (Tab. 4)
II. Ciężar wyposażenia (Tab. 5)5)
Element wyposażenia
|
Ciężar (kG)
|
1. Silnik i śmigło
2. Uzbrojenie
3. Radio
Razem:
|
556
42(4km.PWU. wz.36)
5
603
|
III. Ciężar użyteczny (Tab.6)
Udźwig samolotu
|
Ciężar (kG)
|
1. Pilot
2. Paliwo
3. Amunicja
Ciężar całkowity:
|
85
300
40
2081,64
|
Ciężar
własny na poziomie 1650 kG byłby dla Jastrzębia optymalny. Radykalnej poprawie
uległyby takie parametry jak wznoszenie, przyśpieszenie i zwrotność. Według
teoretycznych obliczeń zmniejszenie ciężaru nie wpływa na prędkość maksymalną
samolotu. W praktyce prędkość maksymalna wzrasta w takich przypadkach o około
10 km/h. Wbrew pozorom wybór obciążenia jednostkowego był najbardziej
skomplikowany i niejednoznaczny. Przy ciężarze wynoszącym niewiele ponad 2400
kG obciążenie jednostkowe Jastrzębia wynosiło 152 kG/m. Jest to wielkość przeciętna,
która w połączeniu z mocą ówczesnych silników samolotu pościgowego miała
dalekosiężne konsekwencje. Powstanie bombowców o większym obciążeniu
powierzchni nośnej, napędzanych dwoma lub trzema silnikami o podobnej mocy
powodowało, że wszystkie myśliwce tego okresu utraciły zdolność doścignięcia
nowych bombowców. To nie oznacza, że myśliwce latały wolniej. Kosztem większej
niż u bombowca mocy jednostkowej najlepsze myśliwce lat 30 (I-16, MS.406, P-36,
Bf 109D) miały prędkość 460-500 km/h, lecz nieduża przewaga prędkości (30-40
km/h) z punktu widzenia taktyki nie wystarcza. Pogoń za samolotem dostrzeżonym
z odległości 5 km wymaga 9 minut, w tym czasie samoloty przelecą 70 km. Biorąc
pod uwagę niewielki zasięg myśliwca i czas poświęcony na walkę, pogoń za szybkimi
bombowcami przeciwnika nie miała sensu. Niezbędny był system wczesnego
ostrzegania i powiadamiania. Stajemy wobec wiecznego dylematu dotyczącego
myśliwców i jest to kwestia wyboru pomiędzy prędkością a zwrotnością.
Sylwetka Jastrzębia z książki J. Wojciechowskiego "Przegląd Samolotów Myśliwskich" z 1959 roku. Według autora rysunek powstał na podstawie materiałów z archiwum niemieckiego. Źródło: Odkrywca. pl |
WALKA
Trzysta Jastrzębi uzupełnianych
przez ponad sto P.11c stanowiłoby we wrześniu 1939 znacząca siłę. W optymalnym
układzie wynikającym z ambitnego planu gen. L. Rayskiego lotnictwo wojskowe
liczące ponad 100 eskadr i około 1000 maszyn powinno osiągnąć status broni
samodzielnej. Silne lotnictwo powinno stacjonować w stałych, dobrze bronionych
bazach lotniczych. Ewakuacja lotnictwa na lotniska zapasowe doprowadziła do
rozpadu systemu logistycznego i bazy warsztatowej. Poza tym straty z powodu
usterek i niewielkich uszkodzeń były większe od ilości zestrzeleń. Wizja
lotnictwa myśliwskiego stacjonującego w stałych bazach wchodzących w skład
sprawnego systemu OPL ma nieodparty urok. Jastrząb w roli szybkiego myśliwca
zwalczającego wyprawy bombowe oraz P.11c jako myśliwiec zasadzkowy do obrony
punktowej ważnych obiektów ewentualnie myśliwiec frontowy- to całkiem sprawny
tandem.
Jakim
myśliwcem mógł być Jastrząb? Zakładamy, że niezbędny zakres poprawek, przeróbek
i przebudów zmierzający do poprawy aerodynamiki kadłuba oraz wymiana skrzydeł
mógł przynieść zmniejszenie ciężaru o ponad 300 kG i zwiększeniu prędkości
maksymalnej do 505-510 km/h dając przyrost wznoszenia, zwrotności i
przyśpieszenia. PZL P.50 Jastrząb miał pełnić rolę myśliwca pościgowego.
Doświadczenia wyniesione z II WŚ są w tym względzie jednoznaczne. Koncepcja
myśliwca pościgowego była oparta na błędnej teorii. Najlepszymi myśliwcami były
maszyny wielozadaniowe, wykorzystujące w walce tryby dynamiczne, które wymagają
nadmiaru mocy podczas wznoszenia, małego oporu aerodynamicznego podczas lotu z
dużą prędkością, wytrzymałości w wychodzeniu z nurkowania i zwrotności po
nabraniu wysokości kiedy prędkość spadnie do 250-280 km/h. Prototypowi
Jastrzębia brakowało wszystkich tych zalet ze względu na wady płatowca, ale
dopracowany P.50 A byłby maszyną porównywalną do Curtiss'a P-36, szczególnie w
manewrach pionowych. Odchudzony Jastrząb miałby duży współczynnik ciągu
(403KM/T), wobec sporo mniejszego (350KM/T) P-36, jednak wznoszenie obydwu
maszyn byłoby podobne (ok. 15 m/s) ze względu na doskonałe śmigło marki
Hamilton Standard o stałej prędkości obrotowej jakim dysponował samolot
Curtiss'a. Obliczenia wskazują, że zmodernizowany Jastrząb zupełnie dobrze
radziłby sobie w trybach dynamicznych. W zwrocie bojowym od prędkości początkowej
405 km/h do końcowej 266 km/h samolot mógłby nabrać 600 m wysokości, a przy
prędkości początkowej 480 km/h- 750-800 m. Natomiast wykonanie przewrotu
dawałoby jeszcze większe możliwości- 1000m, ponieważ wykorzystuje się tu
połączenie świecy z zawrotem, a następnie nurkowaniem. Maksymalna prędkość
nurkowania wynosiła w przypadku Jastrzębia około 600 km/h. Wykorzystując
prędkość do dynamicznej świecy można było na krótką chwilę osiągnąć olbrzymie
wznoszenie i bezpiecznie wycofać się do góry z prędkością wznoszenia wynoszącą
60-80 m/s. Wyprowadzenie z nurkowania z dużą prędkością wymaga zapasu
wysokości. Messerschmitt 109G przy maksymalnym dopuszczalnym przeciążeniu 4g do
wyjścia z nurkowania z prędkością 750 km/h potrzebował zapasu wysokości nie mniejszego
niż 1100 m. Dlatego ten atrakcyjny i stosunkowo skuteczny sposób ataku mógł być
stosowany do zwalczania ugrupowań bombowców lecących w szyku na dużej
wysokości. Zwalczanie samolotów wykonujących zadania szturmowe i rozpoznawcze
na małej wysokości wymagało zupełnie innej taktyki, do której PZL-50 raczej się
nie nadawał. Manewry poziome na małej prędkości z dużymi przeciążeniami, ze
względu na charakterystyki silnika i zwrotność nie były najmocniejszą stroną
Jastrzębia. Tadeusz Sołtyk podaje dane dotyczące zwrotności Jastrzębia, które
nie napawają optymizmem.
Cyfrowa rekonstrukcja Jastrzębia na podstawie oryginalnego zdjęcia. Autor: Artur Sudnik via Odkrywca.pl |
Minimalny promień skrętu przy
przeciążeniu 1,5g wynosi: P.7- 125, P.11- 135, Jastrząb- 190, Łoś- 124(bez
ładunku), 248(z ładunkiem), Spitfire-163. Prototyp Jastrzębia przegrałby walkę
kołową z każdym myśliwcem. Postulowana modernizacja powinna poprawić zwrotność,
ale do zwalczania maszyn szturmowych i rozpoznawczych należałoby używać
samolotów P.11c. Słabą
stroną PZL-50 było uzbrojenie. Cztery karabiny maszynowe P.W.U. wz. 36 dawały
niewielką salwę sekundową (1kg) charakteryzującą się małą mocą (315,2 kW).
Wymiana dwóch karabinów na n.k.m. FK wz.38 model D była niemożliwa, ponieważ do
września 1939 nie uruchomiono ich produkcji. W grę wchodziły stosowane w
samolotach PZL.24 działka szwajcarskiej firmy Oerlicon. Zastosowanie działek
Oerlicon MG- FF przyniosłoby trzykrotny wzrost salwy sekundowej i podniesienie
mocy uzbrojenia strzeleckiego o 90 kW. Krótkolufowe działka Oerlicon MG FF nie
cieszyły się w polskim lotnictwie dobrą opinią, być może wynikała ona ze złych
doświadczeń wyniesionych podczas ich użytkowania w samolotach PZL.24. Oerlicon
posiadał jak na broń lotniczą zbyt małą szybkostrzelność (9 strz./s, nawiasem
mówiąc FK38 D jeszcze mniejszą-5,83) i niską prędkość początkową pocisku (575 m/s),
pocisk odłamkowy MG-FF zawierał jedynie 9 g trotylu, a zapalający 4 g trotylu i
3 g białego fosforu. Jednak w walce z ciężkimi bombowcami przeciwnika byłaby to
broń dużo bardziej skuteczna od zwykłych karabinów maszynowych. Na koniec
została nam bomba, co prawda o niewielkim wagomiarze. Stukilogramowa bomba
wielkiej szkody nie uczyni, większy ładunek (300 kg) przekraczał możliwości
samolotu, pozostaje więc jako rozwiązanie alternatywne bomba lub zbiornik
paliwa.
Ewolucja
w technice i przyrodzie rządzi się podobnymi prawami. Myśliwiec działa jak drapieżnik,
zatem nie jest przystosowany do obrony pasywnej, atakuje jako pierwszy. Jego
atutami są zaskoczenie i inicjatywa wynikająca ze swobody działania. Stworzenie
rasowego Jastrzębia z brzydkiego pisklęcia wymagało czasu i pracy, ale też
większej wyobraźni. Niestety, nasi eleganccy generałowie nie byli drapieżnymi
orłami, o czym boleśnie przekonaliśmy się we wrześniu 1939. Kończymy artykuł,
sypie śnieg i pokrywa nasze rozterki Wielką Bielą. Dziękujemy za komentarze,
szczególnie panu Wojciechowi Soplowi, którego boje o "odbrązowienie”
wizerunku polskiego lotnictwa śledziliśmy z dużą sympatią.
P.S. (T.S. podaje, że jednak
kratownica była za ciężka).
BIBLIOGRAFIA
1. Jerzy B. Cynk. Siły lotnicze
Polski i Niemiec Wrzesień 1939. Wydawnictwo Komunikacji i Łączności. Warszawa
1989
2. Andrzej Glass. Polskie
Konstrukcje Lotnicze do1939r. Tom III. Wydawnictwo Stratus. Sandomierz 2008.
3. Klaudiusz Klobuch. Geneza
Lotniczego Września. Wydawnictwo Z P Grupa. Warszawa 2009.
4. Edward Malak. Prototypy
Samoloty bojowe i Zakłady lotnicze. Polska 1930-1939. Instytut Wydawniczy ERICA
Warszawa 2011.
5. Mariusz Wojciech Majewski.
Samoloty i zakłady lotnicze II RP. Wydawnictwo ZP GRUPA. Warszawa.
6. Tymoteusz Pawłowski. Lotnictwo
lat 30 XX wieku w Polsce i na świecie. Oficyna Wydawnicza RYTM Warszawa 2011.
7. Ludomił Rayski. Słowa Prawdy o
Lotnictwie Polskim. Londyn 1948.
8. Tadeusz Sołtyk. Błędy i
doświadczenia w konstrukcji samolotów. WKŁ. Warszawa 1986
9. Tadeusz Sołtyk. Polska myśl
techniczna w lotnictwie 1919-1939 i 1945-65. WKŁ Warszawa 1983.
10. Wacław Subotkin. Z kart
historii polskiego lotnictwa. Krajowa Agencja Wydawnicza Szczecin 1985.
Czasopisma:
1. Lotnictwo 12/5 Jerzy
Gruszczyński. Jastrząb nie zdążył
2. Lotnictwo 6/05 Jerzy B. Cynk.
PZL-50 Jastrząb z nowej perspektywy.
W 8 punkcie tabelki jest bład przy GR. Zamienione wertości obroty i moc
OdpowiedzUsuńPoza tym pobłądziłeś w kwestii silników GR, wypisując jakieś historie o francuskich aeroplanach zamiast się skupić na P 24. Poza tym dostepność Merkurego 8 jest przesadzona.
OdpowiedzUsuńSabre to Napier, Jastrząb z GR miał iść na export a nie dla naszego lotnictwa itp.
OdpowiedzUsuńB. ciekawy tekst. Rzetelne, profesjonalne opracowanie. Przeprowadzony wywód ponad wszelką wątpliwość potwierdza tezę, iż P.50 Jastrząb z silnikiem Merkury - po niezbędnym dopracowaniu - mógł stać się nowoczesnym, wysokowyczynowym samolotem myśliwskim, którego seryjna produkcja na przełomie lat 1939 / 1940 nie stanowiłaby jakiegoś specjalnego wyzwania dla KRAJOWEGO WYTWÓRCY. II część artykułu być może zawiera dyskusyjne stwierdzenia, jednak ich szczegółowy lub drugoplanowy charakter nie zmienia pozytywnych wrażeń czytelnika.
OdpowiedzUsuńJedynym brakiem wydaje się pominięcie roli czynnika ludzkiego. W szczególności chodzi o rzeczywisty potencjał biura konstrukcyjnego, wraz z jego szefem, na podstawie oceny tak wcześniejszych, jak i późniejszych dokonań. A umówmy się: inż. W. Jakimiuk wizjonerem na miarę J. Dąbrowskiego, czy W. Czerwińskiego (w lżejszej kategorii) z pewnością nie był. Dlatego być może warto postawić pytanie, czy określony Zespół - przy założeniu stworzenia optymalnych warunków działania - byłby w stanie dopracować Jastrzębia w krótkim czasie.
Paweł Zsunaj
Bardzo ciekawy artykuł. Sam bardzo lubię samoloty i inne maszyny powietrzne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPosiadam zegar pokladowy polskiego samolotu, który został zestrzelony w okolicach Garwolina nad Wisłą, nie wiem, czy to byl Łoś, czy Jastrzab, czy inny. Zegarek prostokatny, sprawny.
Usuń"Dylemat rozstrzygnięto rezygnując z funkcji samolotu pościgowego na korzyść myśliwca przechwytującego."
OdpowiedzUsuńTo masło maślane. Chcąc poprawnie używać przedwojennej terminologii, trzeba wiedzieć, że od roku 1936 postulowano wprowadzenie w Polsce nowej kategorii samolotów bojowych. Oprócz myśliwców, wykonujących zadania niezmienne od czasu I WŚ: zwalczanie nieprzyjacielskiego lotnictwa działającego w strefie przyfrontowej, domagano się opracowania konstrukcji wyspecjalizowanych w zadaniu zyskującym coraz większe znaczenie: przechwytywaniu i zwalczaniu wypraw bombowych biorących za cel ważne ośrodki w głębi kraju. Miały być to samoloty różniące się konstrukcją, uzbrojeniem i osiągami od dotychczasowych myśliwców. Ich wyróżnikiem miała być przede wszystkim prędkość, umożliwiająca doścignięcie i przechwycenie bombowców. Od strony semantycznej, rozróżnienie osiągnięto różnicując znaczenia słów, które do tej pory w polskim języku lotniczym używano jako synonimy: "myśliwiec" i "pościgowiec". Od tej pory znaczenie tego drugiego zawężono wyłącznie do nowej kategorii samolotów. Prawidłowym współczesnym odpowiednikiem nowego znaczenia byłby "samolot przechwytujący" ("obrony powietrznej"). Jak widać, autor niefortunnie posługuje się akurat takim zlepkiem terminów z przedwojnia i współczesności, które znaczą... jedno i to samo.
"Tę rolę miał pełnić drugi prototyp, wyposażony w silnik Gnome&Rhone 14N."
Drugi prototyp, który istotnie miał być napędzany silnikiem Gnome-Rhône 14N-21, stanowił demonstrator wersji przeznaczonej wyłącznie na eksport. W tym właśnie charakterze chciano go pokazywać na salonach lotniczych w Brukseli i Mediolanie.
"Rezygnacja z szybkiego samolotu pościgowego na korzyść dużo wolniejszego, zwrotnego myśliwca przechwytującego była błędną decyzją."
Autor błędnie rozumie znaczenie współczesnego terminu "myśliwiec przechwytujący".
"PZL P.50 Jastrząb miał pełnić rolę myśliwca pościgowego."
A co rozumie stosując dla odmiany zbitkę dwóch przedwojennych, wzajemnie przeciwstawnych (w okresie prac nad Jastrzębiem) terminów – to wie już tylko on sam.
"Przy okazji można dociekać, gdzie w takim razie zamierzano produkować silniki PZL Foka? "
Nie jest to żadna zagadka zważywszy, że jego opracowanie powierzono wytwórni PZ Skody. Wymówki Rayskiego, twierdzącego jakoby nie było ich gdzie produkować, pochodzą dopiero z lutego 1937, kiedy wyraźnie już rysująca się nieuchronna porażka tego programu zmuszała go do poszukiwania pretekstów do ukręcenia sprawie łba w taki sposób, by nie narazić własnej kariery.
"Bardzo nowoczesnym rozwiązaniem było zastosowanie czterech chłodzonych sodem zaworów na cylinder"
Choć w każdym cylindrze istotnie były po cztery zawory, tyko dwa z nich – wydechowe – były chłodzone sodem.
"Z faktu, że Wytwórnia Silników podjęła produkcję silników przeznaczonych dla Jastrzębia w roku 1938, a pierwsza partia 150 egzemplarzy miała być dostarczona w drugim półroczu 1939, nie wynika, że nie można było zrobić tego wcześniej. Tak późne podjęcie produkcji źle świadczy o zdolności przywidywania ludzi odpowiedzialnych za modernizację lotnictwa."
W. Mazur ustalił, że próbę uzyskania dokumentacji licencyjnej silnika Mercury VIII podjęto już w drugiej połowie 1935. Nie doszło do tego oficjalnie z powodu zwłoki w dostarczaniu rysunków. I choć w decyzji z początku 1936 o rezygnacji może kryć się jakieś drugie dno, to takie wcześniejsze próby podejmowano.
"Odchudzony Jastrząb miałby duży współczynnik ciągu (403KM/T), wobec sporo mniejszego (350KM/T) P-36, jednak wznoszenie obydwu maszyn byłoby podobne (ok. 15 m/s) ze względu na doskonałe śmigło marki Hamilton Standard o stałej prędkości obrotowej jakim dysponował samolot Curtiss'a."
Takie też śmigło dostał jedyny latający Jastrząb. Na dostawy takich śmigieł oczekiwały również pozostałe egzemplarze przygotowywane przez wytwórnię.
Znalazłem Na Twoim blogu wszystko co mnie interesuje. Super artykuł:)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł. Udało się Panu zaciekawić osobę, która nie interesowała się aż tak lotnictwem wojskowym.
OdpowiedzUsuńPojemność osiągana z litra to jest nic nie znaczący parametr dla silnika lotniczego. Istotne są moc osiągana z kg masy, ekonomia zużycia paliwa, niezawodność i powierzchnia czołowego przekroju.
OdpowiedzUsuńSilniki niezależnie od rozmiaru zachowują prędkość tłoka, dlatego od strony teoretycznej bardziej naturalnym pojęciem które mówi jak zaawansowany jest silnik jest podawanie mocy osiąganej z pola powierzchni tłoka.
Zgodzę się, że silnik Bristol Mercury jest niedoceniony. Jego parametry w wersji VIII pozwalały na stworzenie samolotu osiągającego 520 km/h (na wysokości 4km), uzbrojonego w 2 działka i przenoszącego 300kg bombę. Czyli mógł spełnić wymagania których nie spełnił wilk, i to w czasie pozwalającym na całkowite przezbrojenie lotnictwa przed 1939.
Dalsze wersje rozwojowe silnika mogły istotnie zwiększyć swoją moc dzięki lepszemu paliwu, wtryskowi wody i wydajniejszym turbosprężarkom, z limitem na poziomie okolo1800KM.
Taka uwaga...odnośnie szybkostrzelności polskich działek ... (nawiasem mówiąc FK38 D jeszcze mniejszą-5,83....) 5,83 poc/sek to miało ciężkie działko FK 20mm A !!!! a najnowsze dzieło Jurka to FK D z 38 roku strzelające 10-10,33 poc/sek !!!!!!
OdpowiedzUsuńRadio Philipsa do samolotów produkowane w Polsce ważyło 46 kg.
OdpowiedzUsuńProblemem Jastrzębia był silnik, gdyby założono, że myśliwiec pościgowy będzie latał z prędkością 550 km/h, to może wzięto by silnik o większej mocy (1000 KM,1100 KM). Na PZL 37 C w 1938r zastosowano silnik Gnôme-Rhône 14N01.moc maksymalna (980-1020 KM) prędkość 445 km/h, silniki te były dostępne do eksportowej wersji Karasia PZL 43A. Bristol Merkury VIII nie dawał nawet zakładanej mocy maksymalnej (810/840 KM), przykładem tego może być PZL 11 Kobuz (masa własna 1200 kg, masa całkowita 1650 kg, prędkość max.390 km/h, Bristol Mercury VIII mocy maksymalnej 810/840 KM) miał identyczne osiągi co PZL 24I (masa własna 1230,masa startowa 1680,1775,Prędkość max.-388 km/h, silnik Gnôme-Rhône 14Kds o mocy maksymalnej 760 KM) Przypominam ze PZL 24I był oblatany w maju 1933 r. Ciekawie wyglądała sytuacja z samolotem Gloster Gladiator, dwupłat oblatany w 1934 r. z silnikiem Bristol Mercury VIS o mocy 474 kW (645 KM), osiągnął 350 km/h. Nasz PZL P11C z silnikiem Mercury VI S2” o mocy 434/464 kW (590/630 KM), latał z predkoscią 360-375km/h, nasza 11 przy podobnych parametrach silników była nieco szybsza. Porównując Glostera Mk.II z silnikiem Bristol Mercury VIIIA o mocy (610 kW 830 KM) z PZL 11 Kobuz prędkość maksymalna 407 na korzyść Glostera. Podobne samoloty do Jastrzębia, Bloch MB-152, Koolhoven f.k.58,Curtiss P.36 Hawk miały silniki o mocy przekraczającej 1000 KM.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW zestawieniu brak ciężaru akumulatora i oleju.
OdpowiedzUsuńA co by było ...
OdpowiedzUsuńIle kosztował "Łoś" ?i do czego się przydał ?
Załózmy ,że , powiedzmy w 1938 roku Polska zaczęła by zastępować P-11 samolotami P-24 za, powiedzmy połowę wydatków na" Łosie "
Załóżmy ich producję z chowanym podwoziem ,ile by osiągnął 450- 460 km /h ?
Czy uzbrojony w działka 20 mm mógłby razić skutecznie z góry ówczesne czołgi PZ I i Pz II ?
no dobrze to "gdybologia " ale przecież Rumuni nie wysilając się przerobii P- 24 na dolnopłat z dobrym jak na możliwości tamtego przemysłu skutkiem ,podobnie było z "Hurricanem " [ Fury ]i po cóż OD PODSTAW budować nowy samolot skoro można udoskonalić stary sprawdzony bez "chorób dziecięcych "
A "Jastrząb" w świetle najnowszych dostępnych materiałów... był szybszy od "Łosia " ale nie był w stanie mu "wejść na ogon" bo "Łoś " był zwrotniejszy ...W tej sytuacji "jedenastka" była lepsza, Orliński miał rację .
W jakim elemencie "Jastrząb" miałby górowac na Bf 109 ? prędkośc nie , wznoszenie nie, pułap nie ,zwrotność też nie , więc po cóż on był potrzebny ? jedenastka miała zwrotność i "trzymała się powietrza " przynajmniej w jednym parametrze górowała.
Grając a karty można wygrać mając słabsze figury ...ale trzeba zdobyć przewagę chociażby w jednym kolorze , w jakim "kolorze" "Jastrząb" górował ? no...działał na wyobraźnię.
Dobry artykuł...ale , Moi Drodzy jeden , tylko jeden fakt najszybszym i najbardziej znaczącym myśliwcem o polskim rodowodzie w II wojnie św. był....rumuński IAR 80 ...oni to zrobii lepiej i taniej , po prostu inny sposób myślenia , inny sposób pracy.
OdpowiedzUsuńo Gnome-Rhone 14Kfs w tabelce 1.
OdpowiedzUsuńJest: 2300/930/3770
Powinno być: 930/2300/3770 ?